Bohaterami niecodziennej akcji stali się aspirant sztabowy Kazimierz Misiak (46 l.) i sierżant sztabowy Ireneusz Kępczyński (45 l.) z zabrzańskiej komendy.
- Nad ranem dyżurny odebrał telefon ze Szczecina - opowiada Kazimierz Misiak. - Dzwoniła kobieta, której matka mieszka w Zabrzu. Mówiła, że nie potrafi się do niej dodzwonić. Podejrzewała, że mogło stać się coś złego, bo jej mama choruje na cukrzycę - dodaje policjant.
Wyłamali drzwi
Patrol ruszył pod podany przez córkę adres. - Zapukaliśmy do mieszkania. Odpowiedzią była jedynie głucha cisza. Sąsiedzi twierdzili, że od kilku dni nie widzieli kobiety. Jej skrzynka na listy pękała od nieodebranej poczty. Już wtedy zdecydowaliśmy się na powiadomienie pogotowia ratunkowego - opowiada Kazimierz Misiak.
Policjanci wyłamali drzwi mieszkania. Kiedy weszli do środka, zobaczyli leżącą na dywanie w pokoju gospodynię. - Odetchnęliśmy z ulgą, bo kobieta żyła. Była nawet przytomna. Nie potrafiła jednak się ruszyć, ani nawet nic powiedzieć. Tak była osłabiona. Obok niej na podłodze leżała słuchawka telefonu. Być może próbowała sama wezwać pomoc, ale nie dała rady - mówi Kazimierz Misiak.
Anioły w mundurach
Gertruda Walowska (78 l.) trafiła do szpitala. Powoli dochodzi do siebie. - Dziękuję policji za pomoc - mówi słabym głosem staruszka.
Wdzięczna policjantom jest również Helena Puchacz (53 l.), córka zabrzanki. - Kochane chłopaki! - podkreśla kobieta. - Wcześniej wydzwaniałam po wszystkich znajomych i sąsiadach mamy, ale na próżno. Gdyby nie ci policjanci, mama by umarła. To prawdziwe anioły w mundurach. Muszę ich wyściskać i osobiście podziękować - podkreśla wzruszona pani Helena.
Obaj bohaterowie akcji są bardzo skromni. - Jacy z nas bohaterowie. Robiliśmy tylko to, co do nas należy - mówią zgodnie Kazimierz Misiak i Ireneusz Kępczyński.