Z ponad 180-stronnicowym aktem oskarżenia zapoznał się reporter TVN24. Jego fragmenty są szokujące i nie pozostawiają złudzeń, jak dokładnie matka Madzi zaplanowała zbrodniej. W dokumencie czytamy: "Po przeprowadzonej w dniu 17 stycznia 2012 r. rozmowie z mężem Katarzyna W. powzięła zamiar pozbawienia życia swojej córki Magdaleny W. w sposób wskazujący na wypadek lub nieumyślne spowodowanie śmierci - co pozwoliłoby jej na uniknięcie odpowiedzialności karnej oraz na zakończenie nieudanego związku z Bartłomiejem Waśniewskim".
Trzy dni później podjęła pierwszą próbę pozbycia się dziewczynki. Chciała zatruć córeczkę czade z domowego piecyka. Plan się nie powiódł, bo do domu niespodziewanie wcześniej wrócił Bartek. Wtedy w popłochu Katarzyna wietrzyła mieszkanie, żeby niczego się nie domyślił.
Ale wiedziała, że spróbuje jeszcze raz. Czekała tylko na okazję, kiedy zostanie w domu sama z dzieckiem. Ta przytrafiła się 24
stycznia 2012 roku.
Dramat malutkiej Madzi zaczął się około godz. 16. W akcie oskarżenia czytamy: "Katarzyna W. znajdując się w pobliżu progu prowadzącego do sypialni z pokoju przejściowego rzuciła córką o podłogę pokoju przejściowego w pobliżu prowadzącego do sypialni progu. Doznane przez pokrzywdzoną obrażenia tyłogłowia i karku nie były wystarczające do spowodowania jej śmierci".
Wtedy 23-latka zaczęła dusić bezbronne niemowlę. "Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy przemawia za stwierdzeniem, że do gwałtownego uduszenia swojej córki poprzez zatkanie jej otworów oddechowych Katarzyna W. doprowadziła używając z wysokim prawdopodobieństwem dłoni lub kocyka, który następnie został wraz z ciałem zakopany w parku. Nie sposób jednakże wykluczyć, iż zatkania otworów oddechowych córki Katarzyna W. dokonała za pomocą założonego na głowę worka foliowego, poduszki lub innego miękkiego przedmiotu, znalezionego w mieszkaniu - czytamy w dokumencie.
Potem, jak ustlili prokuratorzy, Waśniewska przystąpiła do realizacji dalszej części swojego planu - ukrycia zwłok i upozorowania
uprowadzenia córki.
Była tak nieczuła i wyrachowana, że chwilę po tym, jak odebrała życie swojemu dziecku, napisała czułego smsa do męża. O 16.14 Bartek dostał wiadomość od Katarzyny: "kotku kup trochę pieczarek jak jesteś w sklepie i napal w piecach jak wrócisz, bo chyba będziesz szybciej niż ja, kocham cię".
Dwie minuty później zadzwoniła też do swojego brata. W rozmowie zapewniała go, że "dziecko właśnie się obudziło i już wychodzą z domu". Po telefonie 23-latka ubrała ciało Madzi w kurtkę i zawinęła je w koc. Jak ustalili śledczy "około godziny 16.20-16.30 wyszła z mieszkania zamykając drzwi wejściowe."