Pikanterii dodaje też inny fakt dotyczący stanu psychicznego aktorki. "Super Express" dowiedział się, iż w marcu policja odebrała zawiadomienie, że Cugier-Kotka chce popełnić samobójstwo.
W poniedziałek wieczorem Cugier-Kotka poinformowała media, że została napadnięta i pobita. - Była sobota rano, wyszłam na zakupy. Około godz. 8 obok mojego domu zaatakowało mnie trzech mężczyzn. Jeden był agresywny, bił. Drugi wyzywał, trzeci pluł - opowiada w rozmowie z "Super Expressem". Przekonuje, że napastnicy byli fachowcami. - Bił tak, żeby nie zostawić śladu. Pod kolano, które miałam operowane. Kopał - dodaje.
Napastnicy przez cały czas mieli krzyczeć. - "Możesz mnie w d... pocałować, sprzedajna dziwko PiS-u. Jak już mówisz w telewizji publicznej, to mów prawdę" - relacjonuje aktorka.
Cugier-Kotka zaatakowała też policję, która jej zdaniem nie chciała przyjąć zgłoszenia o pobiciu. Czy tak rzeczywiście było? Niekoniecznie. - O godzinie 14 na numer alarmowy 112 wpłynęło zgłoszenie o pobiciu. Kobieta utrzymywała, że podszedł do niej nieznany mężczyzna, wykręcił jej rękę i kopnął w pośladki - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. Twierdzi też, że na miejsce został wysłany radiowóz. Policjanci rozmawiali z aktorką i spisali służbową notatkę. Poinformowali ją również, że do ścigania sprawców niezbędny jest pisemny wniosek. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Cugier-Kotka nie potrafiła podać policjantom rysopisu sprawcy. Mówiła, że czuje się dobrze i nie potrzebuje pomocy lekarza, bo ma tylko siniaki na nogach. Nie wiedziała też, czy będzie wnioskować o ściganie sprawcy.
Nie wiadomo, dlaczego aktorka poinformowała policję dopiero po sześciu godzinach po zdarzeniu. Dlaczego dopiero wczoraj (a nie w sobotę) złożyła zeznania i poszła do lekarza zrobić obdukcję? No i ilu było w końcu napastników - trzech czy jeden?
- Byłam wystraszona - odpowiada Cugier-Kotka. Nie wie, kim byli napastnicy. Jest za to przekona, że całe zajście ma polityczny podtekst. - Ewidentnie. Odkąd wystąpiłam w spocie i poparłam PiS, wszyscy odwracają się ode mnie - narzeka (w poprzedniej kampanii wyborczej aktorka wystapiła w spocie PO i namawiała do głosowania na PO).
W tej sprawie zaskakujący jest jeszcze jeden fakt. Cugier-Kotka powiedziała w mediach o pobiciu dopiero w poniedziałek wieczorem. Tego samego dnia przed południem komentowała w TVN wyniki wyborów i ani słowem nie wspomniała o pobiciu. Była zadowolona, uśmiechała się.
Rzekome pobicie aktorki wywołało polityczną burzę. PiS sugeruje, że za wszystkim mogą stać zwolennicy PO. - Nie ma najmniejszej wątpliwości, że chodziło tutaj o motywy polityczne. Nie wiem, czy to zlecenie, czy wystąpienie pewnej części elektoratu Platformy Obywatelskiej. Domagam się, aby sprawcy zostali schwytani i odpowiednio potraktowani - grzmiał wczoraj Jarosław Kaczyński i zapowiedział, że jeśli będzie trzeba, PiS wynajmie aktorce ochroniarza.
Cień na całą sprawę rzucają sensacyjne informacje, do których dotarł "Super Express". Otóż okazuje się, że w marcu policja otrzymała telefoniczne zawiadomienie (od koleżanki aktorki z Częstochowy), że Cugier-Kotka straciła pracę, ma problemy i chce targnąć się na swoje życie. Policjanci udali się pod wskazany adres, gdzie zastali aktorkę. Była pod wpływem alkoholu i w fatalnym stanie psychicznym. Na poczatku kwietnia policja postanowiła o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie usiłowania targnięcia się na własne życie (aktorka ani razu nie stawiła się na komendę). Czy aktorka ma depresję? Czy rzeczywiście chciała popełnić samobójstwo czy tylko gra? - Nie odpowiem na to pytanie - powiedziała reporterowi "Super Expressu".