W dzisiejszym proteście przed Ministerstwem Gospodarki wzięło udział około 80 członków organizacji Greenpeace z 20 krajów. Ponad połowa z nich wspięła się na dach budynku. Wywiesili na nim transparent "Kto rządzi Polską? Przemysł węglowy czy obywatele?" oraz polską flagę z podobnym napisem w języku angielskim. Policji bardzo szybko udało się usunąć aktywistów. Za akcję grozi im sąd oraz kara grzywny.
Działacze protestowali przeciwko polityce energetycznej naszego kraju oraz zorganizowanemu Szczytowi Węgla i Klimatu w tym samym czasie, co szczyt klimatyczny COP19.
- Ze scenariuszy rządowych wynika, że nawet w 2050 roku większość energii elektrycznej w Polsce będzie pochodziła ze spalania węgla. Nie myślimy, że można to zmienić, że możemy przechodzić na odnawialne źródła energii, zwiększać efektywność energetyczną - powiedziała jedna z aktywistek.
ZOBACZ: Z "piratów" zrobiono "chuliganów" - złagodzenie zarzutów dla działaczy Greenpeace
Amatorzy wspinaczki za swój poranny wyczyn mogą stanąć przed sądem. Grozi im grzywna. Dyrektor Greenpeace Maciej Muskat w rozmowie z RMF24 przyznał, że każda tego typu akcja niesie za sobą pewne ryzyko. Sprawne wykonywanie poleceń przez policjantów i szybkie zaniechanie akcji protestacyjnej może być okolicznością łagodzącą i zmniejszyć karę.
Mimo usunięcia protestujących z dachu Ministerstwa Gospodarki, przed budynkiem ok. godziny 9.00 rozpoczął się kolejny protest pod hasłem "Zdrowie czy węgiel?". Towarzyszyło mu wielkie, nadmuchiwane płuco. Akcja miała za zadanie zwrócić uwagę na szkodliwość zbyt dużej emisji CO2.