Chrupiące, rozłożyste, całe w złocistej panierce, otoczone parującymi ziemniakami i duszoną kapustą... Aż włos się jeży na samą myśl, że kotlety schabowe miałyby zniknąć z polskiej kuchni. Ale niestety - gdy nie ma świń, nie ma kotletów.
- Jeszcze kilka lat temu w mojej wsi było 60 gospodarstw hodujących świnie, dziś zostało tylko 10 - mówi Waldemar Świdrowski (60 l.) spod Łowicza, gdzie znajduje się zagłębie trzody chlewnej. Rolnik radzi sobie jak może, ale widzi, jak ciężko jest wielu kolegom, dla których hodowla świń z roku na rok staje się coraz mniej opłacalna.
- Wszystko przez ceny pasz windowane przez zbożowych spekulantów - mówi pan Waldemar. - Jest bardzo źle - wtóruje mu dyrektor Polskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej Tadeusz Blicharski (58 l.).
- 4 lata temu pogłowie świń w Polsce wynosiło 18 milionów, dziś już tylko 11 milionów - alarmuje.
- Rząd musi nam pomóc, a konsumenci docenić polskie mięso i zwracać uwagę na to, co kupują, bo coraz więcej najlepszego schabu idzie na eksport, a do Polski trafiają faszerowane chemią prosiaki z Holandii i Danii - apeluje hodowca spod Łowicza. A zjedzenie schabowego z takiego mięsa może zakończyć się rozstrojem żołądka.