- Nagłe zmiany zachowania niczego dobrego nie wróżą. To może być sygnał, że w organizmie zachodzą niepokojące procesy. Mogą one świadczyć o rozwijającej się chorobie - przestrzega psychiatra dr Barbara Diem-Chmielewska.
W "Super Expressie" opisaliśmy szokującą zmianę, jaką przeszła minister do walki z korupcją po objęciu rządowej teki. Otóż z szeryfa, który ścigał najmniejsze przewinienia i nieprawidłowości polityków, stała się osobą, która miłosiernie rozgrzesza niemal wszystkie przewinienia kolegów z rządu. Ostatnio usprawiedliwiła skandaliczne zachowanie rzecznika rządu Pawła Grasia (45 l.), który na koszt podatników zabrał syna do luksusowego hotelu. Co się dzieje z Piterą? - Człowiek zaczyna mówić coś całkiem przeciwnego do tego, co mówił niedawno. Wydaje sądy sprzeczne z tymi, Od takich zmian zaczyna się wiele chorób - stawia śmiałą diagnozę dr Barbara Diem-Chmielewska.
Według nas pani minister cierpi na piteryzm. Martwimy się o nią, zwłaszcza że ta jednostka chorobowa bywa zaraźliwa. I trudna do wyleczenia. Chory musi być otoczony troskliwą opieką. A tymczasem koledzy politycy nie mają litości dla Julii Pitery.
- Od początku mówiliśmy, że nie nadaje się na to stanowisko - ucina Mariusz Błaszczak (46 l.) z PiS. Także posłowie SLD nie zostawiają na "rządowym szeryfie" suchej nitki. - Urząd Julii Pitery jest tak potrzebny Polsce jak skoki Jarosława Kaczyńskiego na bungee. Kiedyś nazywano ją "Żelazną Julią". Dziś mówi się o niej "selektywna Julia" - ironizuje Jerzy Wenderlich (56 l.). Może więc władze PO powinny pochylić się nad przypadkiem Pitery i zafundować jej medyka?