A wszystko przez mojego szwagra, który wpadł na chwilę jak zwykle "poczytać" to i owo. Nawet nie zauważyłem, kiedy chwycił pilota i nacisnął guzik! Groza! Z telewizora spojrzał posępnie na mnie naczelny strażak Polski. Spojrzał i wydusił mrukliwie z siebie, że kryzysu nie ma. A mnie zamiast błogiego spokóju - ogarnęło szaleństwo i paniczny strach. Z tego strachu cały się trząsłem.
Nie macie pojęcia, jak ucieszyłem się na widok mojej żonki, która wcześniej od mamusi wróciła. Co prawda, ona mniej się ucieszyła, bo się ze szwagrem "zaczytaliśmy". No, ale musiałem coś zrobić, żeby przestać się trząść ze strachu...