W
Werner Anita - dama w każdym calu. Nigdy nie widziałem osoby, której obraz medialny byłby tak różny od rzeczywistego (no, może z wyjątkiem Romana Giertycha). Na ekranie jest zimna i niedostępna. W realu pozostaje nadal niedostępna (wszak rzekło się, że jest damą), ale zamienia się w ciepłą, życzliwą i dowcipną interlokutorkę. Chciałoby się ją zamienić od razu we współlokatorkę.
Wildstein Bronisław - facet, dzięki któremu uczelniani ubecy nie załatwili mnie po cichu i na cacy. Od jego felietonu zaczął się ferment wokół mojej habilitacji. Już chociażby z tego względu winienem mu wdzięczność. Ale warto złożyć mu hołd także dlatego, że pisze niezłe powieści, walił osobiście ubeków po ryju i nie przebierał w słowach w III RP. Lubi nadawać swoim tekstom posmak eseju filozoficznego. Niepotrzebnie - można go cenić i bez świadomości, że czytał Żiżka.
Patrz też: Alfabet Marka Migalskiego - część 4
Wojciechowski Janusz - eurodeputowany PiS. Razem z Cymańskim "przeskoczyli" kobiety. Chodzi o to, że jako jedyni startowali nie z pierwszych miejsc do PE i wzięli mandaty. Przeskoczonymi były Foltyn-Kubicka (to robótka Cymana) i Urszula Krupa (to już dzieło Wojciechowskiego). Ostatnio pan Janusz wstąpił do PiS. Zabawne jest to, że zrobił to już po raz trzeci. Kaczyński zawsze robi to samo - jak są jakieś problemy i chce pokazać, że wokół PiS gromadzą się siły polskiej prawicy, to Wojciechowski wstępuje po raz kolejny do PiS. Komentatorzy mają tak krótką pamięć, że to "łykają".
Z
Zalewski Igor - kumpel Mazurka. I już chociażby za to powinien siedzieć z nim w jednej celi. Ale ma na swoim koncie własne grzeszki. Swoimi felietonami zabił już kilku polityków. Jakich? To nie ma znaczenia, bo już ich nie ma. To świadczy o sile jego pióra. Na wszelki wypadek nie utrzymuję z nim żadnych kontaktów.
Zemke Janusz - eurodeputowany SLD. Gdyby nie ta informacja, uznałbym, że nie można się do niego przyczepić. Kulturalny, merytoryczny, życzliwy - facet chyba spadł z nieba. Na głowę. Zupełnie nie nadaje się na polskiego polityka.
Ziemkiewicz Rafał - publicysta, który napisał tyle krytycznych uwag pod adresem Kaczyńskiego, że jest przez niego szczerze nienawidzony, co nie przeszkadza dziennikarzom z "Gazety Wyborczej" czy "Polityki" nazywać go pisowskim dziennikarzem. Dowcipny, błyskotliwy, oczytany, niezależny w swoich osądach - polska prawica nie zasługuje na takiego komentatora. Powinna się zadowolić Sakiewiczem i Janeckim.
Ziobro Zbigniew - kurczę, lubię gościa. Być może to on stał za wyrzuceniem mnie z PiS, ale, po pierwsze, wyszło mi to na dobre, a po drugie - to nie było nic personalnego (po prostu usuwał konkurencję do schedy po Kaczyńskim). Ma małe poczucie humoru, ale za to jest autoironiczny (pod warunkiem, że dotyczy to kogoś innego). Stawał przed sądami częściej niż Zdzisław Marchwicki czy Kuba Rozpruwacz i choćby dlatego da się lubić.