Alianci wykorzystali Polskę dla swoich celów

2009-09-21 3:30

Opuszczenie II RP w jej walce z Hitlerem i rolę naszego kraju w grze Wielkiej Brytanii i Francji z Niemcami specjalnie dla "SE" komentuje wybitny brytyjski historyk prof. Richard Overy

"Super Express": - Rozmawiamy tuż po decyzji USA o rezygnacji z instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. Wielu moich rodaków przyjęło to jako kolejne wystawienie nas do wiatru przez zachodniego sojusznika. Padły słowa o zdradzie, podobnie jak w przypadku niewywiązania się Wielkiej Brytanii i Francji z zobowiązań w 1939 roku.

Prof. Richard Overy: - Oba te kraje patrzyły na nadchodzące wydarzenia jak imperia, które decydują o kształcie Europy. Przez pryzmat wyższych celów i pryncypiów. Kwestii tak kluczowych, jak przyszłość demokracji, a nawet zachodniej cywilizacji. I w starciu z tymi sprawami Polska nie wydawała się im tak istotna. Wasz kraj pełnił w tych scenariuszach rolę podrzędną. Niestety, właśnie tak postrzegają rzeczywistość imperia.

- Nie pojawiło się poczucie winy? Świadomość, że zdradzono sojusznika? Wiosną i jesienią 1939 r. w parlamentach w Paryżu i Londynie słowem "honor" wycierano sobie usta w każdym przemówieniu.

- Brytyjczycy i Francuzi nie mieli poczucia, że nie wywiązując się z zobowiązań, zdradzają Polaków. Było coś w rodzaju wyrzutów sumienia, ale bardzo szybko usprawiedliwiono je tym, że za 3-4 lata imperia przywrócą Polskę na mapie Europy. W przekonaniu obu krajów kierowanie się wyższymi pobudkami usprawiedliwiało takie ofiary. Szczerze mówiąc, nawet po wojnie, kiedy zaakceptowano zajęcie połowy Europy przez Sowietów, wyrzuty sumienia niespecjalnie kogokolwiek uwierały. Polskę potraktowano wówczas jako okazję. Nie postawiłaby się Hitlerowi Warszawa, to znaleziono by inną.

- Okazję do czego?

- Okazję do wojny. Oprócz Polski politycy mieli całą listę krajów, które staraliby się wykorzystać w tym samym celu. Polska była pierwsza, ale we wrześniu nie tylko Hitler, także Brytyjczycy i Francuzi chcieli już wojny. Nie mieli już złudzeń, że zbliża się wielka konfrontacja z faszyzmem. Owego "honoru" używano w przemówieniach także po to, by przekonać ostatnich, którzy chcieli uniknąć wojny. Mocarstwa myśląc o wojnie z Hitlerem, nie przewidziały jednak, jakie będą jej proporcje. Ile milionów istnień pochłonie. Nie przewidziały konsekwencji swoich zaniechań.

- To dość zaskakujący obraz dla kogoś, kto wspomni obrazki z Monachium. Premierów Chamberlaina i Daladiera cieszących się z obietnic pokoju ze strony Hitlera.

- Oddanie Czechosłowacji Niemcom odbyło się wcześniej i w nieco innej sytuacji. Wówczas brytyjskie i francuskie społeczeństwa zdecydowanie nie chciały wojny. Wierzyły, że można jej uniknąć. Gdyby Hitler zdecydował się na wojnę z Polską w 1937 bądź 1938 roku, reakcja Londynu i Paryża byłaby taka sama jak w Monachium. Nikt nie kiwnąłby palcem, nawet w takiej formie, jaką przyjęto 3 września. W 1939 roku ten ton był zdecydowanie inny. Elity przygotowały wyborców na wojnę, gospodarki obu mocarstw przeżywały poważne problemy i nastawiono się już na produkcję zbrojeniową i konfrontację. Zachód chciał tylko odwleczenia jej w czasie. Wspierały więc Polskę w jej jak najdłuższym i najtwardszym oporze przeciwko Hitlerowi.

- Dowodziłoby to, że intencje Wielkiej Brytanii i Francji były nieszczere.

- Oczywiście, że podpisując sojusz i składając wam obietnice, zachodni politycy byli nieszczerzy. Francuzi myśleli wówczas, że przeczekają uderzenie Niemiec na kilka kolejnych krajów, przyczajeni za "niezniszczalną" linią Maginota. I dopiero po trzech latach, kiedy nieco się dozbroją, a Hitler wykrwawi, wkroczą triumfalnie do walki. Wielu polityków miało też złudne nadzieje, że groźba wojny ze strony Zachodu wywoła u Hitlera wątpliwości i zdecyduje się on na jakiś czas wycofać. Wojskowi obu aliantów szybko uznali jednak, że nie uratują Polski przed okupacją i nie podjęli żadnych działań na froncie. Wspominam o tych trzech latach, gdyż w Paryżu i Londynie zakładano powtórzenie sytuacji z I wojny światowej i zapaść Niemiec po kilku latach walk.

- Na ile istotny był w tej sytuacji pakt Ribbentrop-Mołotow?

- To porozumienie nie zmieniłoby faktu, że do wojny i tak by doszło. Chciało jej już zbyt wiele stron, a dążenie do podbojów terytorialnych i zmiany granic tak Niemiec, jak i Rosji zbyt duże. Porozumienie Rosji z III Rzeszą było też naturalne. Ani Moskwa, ani Berlin nie mogły otrzymać od państw zachodnich tego, co oferowały sobie nawzajem. Niemcy pozwolili Stalinowi na zajęcie wielu terenów w Europie Wschodniej. Dali dostęp do niemieckiej technologii. Sami uzyskali surowce i spokój po zajęciu waszego kraju. Brytyjczycy i Francuzi nie mieli tu nic do zaoferowania. Jedyną rzeczą, na której mogłoby zależeć Stalinowi, było prawo do wkroczenia Armii Czerwonej na teren Polski. Co rząd II RP odrzucił, słusznie podejrzewając, że te wojska nie chciałyby później kraju opuścić.

- Co pewien czas pojawiają się tezy, że Polska mogła zgodzić się na żądania III Rzeszy. Pan podkreśla, że nie miałoby to żadnego znaczenia.

- Te żądania to był tylko pretekst. Zgodziłaby się na jedne, to Hitler postawiłby kolejne. Opinie o możliwości porozumienia się Warszawy z Berlinem wynikają z głębokiego niezrozumienia sytuacji, w jakiej znalazła się wówczas Polska. Dopiero co odzyskała niepodległość. Wciśnięta między dwa państwa, które od początku dążyły do tego, by zmienić te granice. Państwa mające długą tradycję ekspansji, które dążyły do wojny. Polski rząd zrobił to, co powinien. Waszym problemem było to, że spodziewaliście się przystąpienia do wojny Francji i Wielkiej Brytanii.

Prof. Richard Overy

Brytyjski historyk i pisarz, znany z demitologizacji wydarzeń związanych z II wojną światową, autor książki "1939 - nad przepaścią"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają