To miał być zwykły dzień. Pani Alina wyszła z domu z psiakiem na pobliską działkę, a syn, z którym mieszka, wziął się za robienie porządków. A że lubił sobie do tego wychylić piwko, krok miał odrobinę chwiejny.
- Syn chciał przerzucić przez balustradę balkonu kołdrę. I wypadł - opowiada zwięźle pani Alina. Sąsiedzi doskonale widzieli upadek mężczyzny. - Chciał jeszcze wstać o własnych siłach - mówi Halina Piotrowska, która wezwała pomoc.
Teraz pan Rafał ze złamaną miednicą i połamanymi żebrami dochodzi do siebie w szpitalu. - Tylko mi kłopotu narobił, tak jak ponad dwa lata temu - kwituje całą sytuację jego mama.
Przeczytaj koniecznie: Serbów koło Słubic: Zabił kobietę i uciekł
Tamten dzień kobieta również pamięta doskonale. Rafał pokłócił się z rodziną i w szale chwycił Bogu ducha winną Mikę pod pachę i jak gdyby nigdy nic wyrzucił ją z 3. piętra. Suczka na szczęście nawet się nie połamała, ale na kilka tygodni trafiła do schroniska.
- To moja ukochana przyjaciółka, musiałam o nią walczyć, żeby wróciła do domu, a syn za to bestialstwo dostał dozór kuratora i prace społeczne - opowiada pani Alina. Rafał J. do wszystkiego podchodzi z dziwną wesołością, jakby w ogóle nie przejął się upadkiem i nie rozumiał, ile miał szczęścia. - Teraz przynajmniej już wiem, jak to boli - przyznaje i uśmiecha się głupkowato.