W ciągu kilku ostatnich lat każda z tych osób mogła sprawić, by Marcin P. trafił za kratki. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności nikt z nich tego nie zrobił. - Na razie nie będę tej sprawy komentował - tłumaczy nam Waldemar Laprus, kurator z sądu w Malborku. A to on miał pilnować, by Marcin P. oddał pieniądze oszukanym kilka lat temu ludziom. A tego nie robił! Równie pobłażliwi dla szefa Amber Gold byli prokuratorzy i sędziowie.
A teraz wszyscy mają za to zapłacić. Bo kilka dni temu prokurator generalny zapowiedział, że wszystkie te osoby poniosą konsekwencje. Niektórych czeka postępowanie dyscyplinarne, a na przykład szefowa prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz ma stracić pracę.
Marzanna Majstrowicz, Szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz
To w jej prokuraturze od 2009 roku badano sprawę Amber Gold. I jej podwładna - prokurator Barbara Kijanko, dwukrotnie umarzała te postępowania. Za każdym razem te decyzje uchylał sąd. I wskazywał karygodne błędy śledczych: na przykład to, że zeznania Marcina P. nie skonfrontowano z dokumentami.
Waldemar Laprus, Kurator z sądu w Malborku
Gdy P. został skazany za oszukanie klientów Multikasy dostał rok i 10 miesięcy w zawieszeniu i musiał spłacić wszystkich oszukanych. Ale zapłacił tylko kilka tys. zł z wymaganych ponad 170. Kurator Laprus podobno nie zrobił wywiadu o P., a także nie chciał od niego potwierdzeń wpłat. P. nie wypełnił wyroku, a Laprus nie złożył wniosku o odwieszenie jego kary.
Elżbieta Szczygieł z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście
To ona nie wszczęła postępowania po zawiadomieniu Ministerstwa Gospodarki o nieprawidłowościach w Amber Gold, a konkretnie, gdy prezes Marcin P. nie ujawnił informacji o tym, że jest karany, gdy rejestrował dom składowy.