"Super Express": - Kto z punktu widzenia Rosji byłby lepszym prezydentem Stanów Zjednoczonych - właśnie wybrany demokrata Barack Obama czy republikanin John McCain?
Fiodor Łukjanow: - Z punktu widzenia mojego kraju większej różnicy nie widzę. Głębokim fundamentem amerykańskiej polityki są pryncypia, które nie ulegają zmianom. Jednym z najważniejszych - a może nawet najważniejszym - jest postulat o przywództwie USA na świecie. Nie wyrzekłby się jego McCain i nie wyrzeknie się go Obama. W Rosji ów postulat wywołuje sprzeciw.
- A zatem większej różnicy nie będzie... A różnice mniejsze?
- Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych przejmie rządy nad krajem znajdującym się w zatrważającym stanie. Można zaryzykować tezę, że aż tak źle w Ameryce nie było przez ostatnich czterdzieści lat. Administracja George'a W. Busha poniosła klęskę na wszystkich polach swojego działania. Obama będzie musiał to naprawiać w czasie, gdy trwa kryzys finansowy. Czyli na pewno na wszystko nie wystarczy środków. USA i prezydent staną przed wyborem - na to możemy dać pieniądze, a gdzie indziej trzeba będzie odmówić. I tutaj właśnie dotykamy tych mniejszych różnic, które istnieją między wczorajszymi rywalami do Białego Domu. Mniejszych, co jednak nie oznacza, że niewzbudzających zainteresowania Rosji.
- Na przykład?
- Choćby temat budowy tarczy antyrakietowej. Ta sprawa nie zostanie zaniechana, ale pod rządami demokraty nie będzie już priorytetem.
- A jaki wybór byłby lepszy, biorąc pod uwagę interesy i nadzieje Europy?
- Europa Zachodnia jest zapatrzona w Baracka Obamę. Ja uważam jednak, że jej oczekiwania są mocno na wyrost. Różnice w oglądzie procesów zachodzących na świecie - w tym ekonomicznych - pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Starym Kontynentem są zbyt duże, aby wierzyć w przywrócenie transatlantyckiej jedności.
- Czy dla Ameryki to będzie dobra prezydentura?
- Patrząc subiektywnie, ale w oparciu o obiektywne przesłanki, uważam, że Ameryce bardziej potrzebny jest człowiek młody, energiczny i niebojący się sięgać po nowe rozwiązania niż weteran charakteryzujący się starym modelem myślenia.
- W takim razie, jaki będzie 44. prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama?
- Tego nikt nie wie, gdyż Obama nie jest politykiem - on jest symbolem. Dopiero od momentu zaprzysiężenia go na 44. prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki zaczniemy poznawać Baracka Obamę polityka.
Fiodor Łukjanow
Redaktor naczelny pisma "Rosja w Polityce Globalnej", politolog