Młody napastnik z Rosji był bohaterem meczu Wisły z Levadią (rozegranego w Sosnowcu) zakończonego remisem 1:1. Strzelił piękną bramkę, ośmieszając obrońcę Wisły, 27-krotnego reprezentanta Polski - Mariusza Jopa (31 l.).
- Nie nadążył za mną, ale nie chcę się nad nim znęcać - mówi "Super Expressowi" Andriejew. - Grał w FK Moskwa, więc musi być dobrym piłkarzem. Może miał zły dzień i tyle.
Rosjanin ocenia, że słabsza postawa Wisły wynika głównie z faktu, że nasza Ekstraklasa ma przerwę w rozgrywkach.
- My cały czas gramy, Wisły nie przestraszyliśmy się. Mamy trochę doświadczenia, bo graliśmy już z lepszymi zespołami niż mistrz Polski. Wyeliminowaliśmy holenderskie Twente, jak równy z równym rywalizowaliśmy z Newcastle. Nie jesteśmy chłopcami do bicia - zapewnia Nikita.
Pół roku temu Andriejew był na testach w Legii Warszawa. Trenerzy "wojskowych" zaledwie po trzech dniach uznali, że jest za słaby.
- Ich strata - śmieje się Rosjanin. - W Legii dostałem zbyt mało czasu, by zaprezentować pełnię umiejętności. A poza tym bywałem w lepszej formie. Nie chcieli mnie - OK, przecież się nie obrażę. Nie ukrywam, że bardzo zależało mi na golu na polskim boisku. Wiele osób chwaliło mnie po meczu z Wisłą, ale mam nadzieję, że jeszcze więcej pokażę w rewanżu.
Przed pierwszym meczem nikt nie dawał Levadii żadnej szansy na przejście (właściwie przepłynięcie) Wisły. - A Wisła to rzeka? Nie wiedziałem - przyznaje Andrejew. - W takim razie oczywiście, że ją przepłyniemy! Wprawdzie awans da nam już wynik 0:0, ale na pewno nie będziemy grać na remis. Może znowu strzelę bramkę i spodobam się polskim klubom. Powtórzę jeszcze raz - nie obraziłem się na Legię - podkreśla Andriejew.