Afera z Andrzejem Parafianowiczem wybuchła po ujawnieniu taśm, na których ostro dyskutuje on z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem (40 l.) o kontroli skarbowej w gabinecie dentystycznym jego żony. - Chcą ją trzepać. Cały 2012 r. - mówi Nowak. Na to Parafianowicz odpowiada: - Ja to wszystko wiem... ale... bo ja z urzędu kontroli skarbowej... to już odkryliśmy bardzo dawno. UKS, komputery wyrzuciły ( ). Zablokowałem to.
Po rozmowach sprawą zainteresowała się prokuratura, a premier Donald Tusk przekonywał, że Parafianowicz powinien zostać odwołany z PGNiG. - W tej sytuacji nie wyobrażam sobie, aby Parafianowicz mógł kontynuować pracę w tak poważnej sprawie - mówił zaraz po ujawnieniu kompromitujących taśm Tusk.
Przeczytaj też: Parafianowicz, mimo afery taśmowej, nadal w zarządzie państwowej spółki
Ale z jego szumnych zapowiedzi nic nie wyszło. Powód? Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", Parafianowicz ciągle zasiada w zarządzie państwowej spółki PGNiG. Formalnie jest zawieszony, ale wciąż otrzymuje pensję. Ile? To tajemnica, ale średnie, roczne zarobki członka zarządu państwowego giganta to okrągły milion złotych!
- Należałoby się przyjrzeć jego umowie w PGNiG. Być może jest tak, że jeszcze nie wyleciał z tej spółki, bo brakuje mu miesiąca czy dwóch do tego, żeby mógł wziąć gigantyczną odprawę?! Nieodwołanie Parafianowicza pokazuje, że liczą się tylko interesy swoich. Grupa, która rządzi Polską, przypomina więc mafię, a nie partię polityczną - komentuje Marek Suski (56 l.) z PiS, który zasiada w sejmowej Komisji Skarbu Państwa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail