Andrzej Tylman do samego końca miał nadzieję na odnalezienie Ewy żywej. Niestety, stało się inaczej. Po ośmiu miesiącach i dwóch dniach poszukiwań ciało Ewy wyłowiono z rzeki, a on musiał zmierzyć się z tragicznym obowiązkiem identyfikacji zwłok.
- Nie mogłem wejść do prosektorium i na nią patrzeć. To było dla mnie zbyt ciężkie. Poszedł mój brat. Ja chciałbym Ewę zapamiętać taką radosną, uśmiechniętą, szczęśliwą. - mówi, a w jego oczach pojawiają się łzy. - Nie ma dnia, żebym z nią nie rozmawiał. Codziennie patrzę na jej zdjęcie i mówię jej "dzień dobry" - wyznaje i opowiada, jaką cudowną osobą była jego córeczka. - Miała wspaniałe serce, nigdy nikomu nie odmawiała pomocy.
Ewa zaginęła 23 listopada po firmowej imprezie w centrum Poznania. Tydzień później Adam Z. (24 l.), kolega, który ją odprowadzał, wyznał śledczym, że wrzucił Ewę do Warty. Potem odwołał zeznania, ale wciąż przebywa w areszcie.
- Chciałby usłyszeć od niego prawdę. Teraz interesuje mnie tylko prawda - mówi Andrzej Tylman.
Pogrzeb Ewy Tylman odbędzie się w Koninie w najbliższą sobotę.
Zobacz: Wzruszające słowa pożegnania pracowników do rodziny Ewy Tylman