Mężczyzna nie może pogodzić z tragiczną i tajemniczą śmiercią ukochanego dziecka. – Jest tyle znaków zapytania, które nie dają mi normalnie żyć… - mówi, zawiesza głos i zaraz dodaje, że czas nie leczy ran. – Jest we mnie coraz więcej złości – przyznaje. Do samego końca rodzina miała nadzieję na odnalezienie Ewy żywej. – Wszyscy mieliśmy nadzieję, że najczarniejszy scenariusz się nie sprawdzi – mówi mężczyzna. Niestety, stało się inaczej. Po 8 miesiącach i dwóch dniach poszukiwań ciało Ewy Tylman wyłowiono z rzeki. Po tygodniu badania DNA potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia, że to Ewa. Andrzej Tylman tak bardzo chciałby, żeby to był tylko zły sen. – Nie mogłem wejść do prosektorium i na nią patrzeć. To było dla mnie zbyt ciężkie. Poszedł mój brat. Ja chciałbym Ewę zapamiętać taką radosną, uśmiechniętą, szczęśliwą… - mówi, a w jego oczach pojawiają się łzy. – Nie ma dnia, żebym z nią nie rozmawiał. Codziennie patrzę na jej zdjęcie i mówię jej „dzień dobry” – wyznaje Andrzej Tylman i opowiada, jaką cudowną osobą na co dzień była jego córeczka. – Miała wspaniałe serce i nigdy nikomu nie odmawiała pomocy – mówi i zaraz dodaje, że chciały, żeby poprosiła go o zrobienie jej ulubionej potrawy. – Tata zrób gzik, nikt takiego dobrego jak Ty nie robi – cytuje słowa córki Andrzej Tylman.
Czytaj: Wzruszające słowa pożegnania pracowników do rodziny Ewy Tylman
Ewa Tylman zaginęła 23 listopada po firmowej imprezie w centrum Poznania. Po tygodniu poszukiwać kolega, który ją odprowadzał przyznał, że wrzucił Ewę do Warty. Potem swoje zeznania wycofał, ale wciąż przebywa za kratkami. Sekcja zwłok niestety nie wykazała, co naprawdę wydarzyło się feralnej nocy. – Moim zdaniem więcej osób jest odpowiedzialnych za śmierć Ewy – mówi jej ojciec, a na koniec dodaje, że chciałby usłyszeć od aresztowanego Adama Z. prawdę. – Teraz interesuje mnie tylko prawda – mówi Andrzej Tylman i zawiesza głos…
Pogrzeb Ewy Tylman odbędzie się w Koninie w najbliższą sobotę.