Wielogodzinne opóźnienia, pociągi widmo, brak informacji o nowym rozkładzie, bałagan, nerwy i upokorzeni pasażerowie - tak wyglądała w ostatnim miesiącu codzienność klientów PKP. A jak wygląda codzienność odwołanego pod koniec grudnia szefa PKP Andrzeja Wacha? Okazuje się, że całkiem różowo...
Wach został odwołany ze stanowiska prezesa zarządu PKP S.A. 30 grudnia 2010 r. Był drugą osobą (po wiceministrze infrastruktury Juliuszu Engelharcie), która poniosła odpowiedzialność za kolejowy bałagan. Okazuje się jednak, że odwołany prezes nie musi się martwić o swoją przyszłość. Jak dowiedzieliśmy się w PKP, na stanowisku szefa spółki i dyrektora generalnego Wach zarabiał miesięcznie 13 348,84 zł netto. I tyle samo, po okresie trzymiesięcznego wypowiedzenia, będzie dostawał przez rok.
Przeczytaj koniecznie: PKP wozi Polaków jak bydło, a posłów jak królów
- Andrzej Wach jest objęty umową o zakazie konkurencji, zakazującej mu po rozwiązaniu stosunku pracy podejmowania przez rok pracy w firmach prowadzących działalność konkurencyjną wobec spółek Grupy PKP. Przez ten czas będzie otrzymywał co miesiąc równowartość pensji - informuje nas Łukasz Kurpiewski, rzecznik prasowy Grupy PKP.
Po zsumowaniu były prezes dostanie około 200 tys. zł. Pieniądze na odprawę pójdą z kieszeni podatników. Tych samych, którzy do pociągu nierzadko muszą wchodzić przez okno...