Pierwsza rocznica katastrofy smoleńskiej zdominowana została przez incydent z tablicą na obelisku upamiętniającym tragedię. Rosjanie zmienili tablicę, a wraz z nią i napis, usuwając z niego powód, dla którego prezydent leciał wraz z delegacją do Smoleńska. W rosyjskiej wersji zabrakło słów "w drodze na uroczystości upamiętnienia 70 rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w lesie katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 roku".
Patrz też: Tablica ze Smoleńska wraca do Polski. Co się z nią stanie?
Na antenie TVN24 Andrzej Wajda przekonywał, że zbrodnia katyńska to nie było ludobójstwo. - Ludobójstwo to nietrafne określenie. Ludobójstwo znaczy to, czego doświadczaliśmy w czasie okupacji niemieckiej, a zbrodnia katyńska polegała na zbiegnięciu się trochę innych okoliczności - mówił reżyser.
Według niego, przyczyną zbrodni był system stalinowski.
Innego zdania jest prof. Witold Kulesza, szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN za prezesury Leona Kieresa. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Kulesza przypomniał, że to Rosjanie jako pierwsi nazwali mord na polskich oficerach ludobójstwem.
- W trakcie procesu norymberskiego w jego [prokuratora Jurija Pokrowskiego - red.] wystąpieniu na temat Katynia znalazło się charakterystyczne sformułowanie: "była to zaplanowana, fizyczna eksterminacja narodów słowiańskich" - powiedział Kulesza.
Jak dodał, gdyby uznać, że zbrodnia katyńska nie była ludobójstwem, trzeba by podważyć również kwalifikację niektórych zbrodni III Rzeszy.