Zawsze jednak zdawało się, że jest bogobojnym Polakiem, a jego droga od ZChN przez Samoobronę do PiS nie pozwalała wątpić w jego patriotyzm, co najwyżej w lojalność wobec politycznych patronów. A tu bomba. Otóż Ryszard, Rysiek, Rycho Czarnecki nie jest żadnym Rysiem, ale głęboko zakonspirowanym kosmopolitą - Richardem, Henrym, Francisem Czarneckim, który zaraz po urodzeniu (w Londynie) przybrał angielskie imiona.
I choć wtedy nie był do końca świadomy tego przybierania, to potem przez 46 lat tej wstydliwej wersji nie zmienił. I oszukiwał nas, że jest Ryszardem, a nie jak stoi na listach do Europarlamentu - Richardem. - A ponieważ - ciągnął szwagier - jestem za tzw. protekcjonizmem, czyli popieram tylko prawdziwie polski towar, to proponuję - nie głosujmy w eurowyborach na Richarda Czarneckiego, angielską podróbę.