Brat pani Anieli, Tadeusz Łuczaj (†55 l.), rzeźbą zajmował się od dziecka. Niestety, przed laty uległ potwornemu wypadkowi - przejechały go... dwa pociągi! 31-letni wówczas artysta po zmroku usiłował przejść do domu na skróty przez pobliskie torowisko. Kiedy mijał bocznicę, stojący na niej pociąg nagle ruszył i odciął artyście jedną rękę i nogę. Okaleczony próbował odczołgać się z torów, ale wtedy nadjechał kolejny pociąg i odciął mu drugą nogę. Cudem przeżył, ale utrata aż trzech kończyn była dla rzeźbiarza szokiem.
- Brat bardzo cierpiał, ale jeszcze bardziej chciał żyć. Nie poddawał się i nauczył się rzeźbić swoją jedyną ręką - opowiada siostra niepełnosprawnego mężczyzny. Spod dłuta Tadeusza wychodziły prawdziwe cuda. Stworzone przez niego drewniane maski zdobią do dziś kolekcje sztuki na całym świecie.
Podczas rehabilitacji w Szwecji mężczyzna otrzymał wspaniałe protezy.
- Ale jedna z nich go uwierała i nie chciał ich używać - tłumaczy pani Aniela, która towarzyszyła bratu aż do jego śmierci w lipcu ubiegłego roku.
Sztuczne nogi po bracie to jedyna z licznych pamiątek, których kobieta chce się pozbyć. - U mnie te nogi leżą niepotrzebne, a komuś mogą ułatwić życie. To porządne protezy, prawie nieużywane, a nie wszystkich przecież na takie stać - przekonuje pani Aniela. Osoby chętne na protezy po artyście prosimy o kontakt z redakcją.