Kiedy półtora roku temu Aniela pojawiła się na świecie, jej rodzice nie posiadali się ze szczęścia.
- Długo na nią czekaliśmy, to nasze pierwsze, wyśnione dziecko - wspomina Jadwiga Hermanowicz (40 l.) z Warszawy. - Dostała 10 punktów w skali Apgar, nic nie wskazywało, że nasze szczęście nie będzie trwało długo.
Kilka miesięcy później dziecko zaczęło kasłać, a w jego małym serduszku pojawił się jakiś dziwny szmer. Rodzice pojechali z małą do szpitala na Niekłańską, ale rentgen nie wykazał zmian. Wykazało je dopiero echo serca. Kolejne badania ujawniły straszną prawdę: Aniela ma kardiomiopatię gąbczastą, rzadką chorobę mięśnia sercowego, z towarzyszącą jej niedomykalnością zastawki mitralnej.
O tej chorobie wciąż niewiele wiadomo, nieznane są jej przyczyny, prawdopodobnie ma podłoże genetyczne. Jedynym ratunkiem jest przeszczep. I tu właśnie zaczynają się schody. Kardiochirurdzy z ośrodka w Zabrzu, do którego Anielka trafiła na dalsze badania, zdecydowaliby się przeszczepić jej serduszko, gdyby tylko znalazł się dawca. A dawcą może być wyłącznie dziecko o podobnej masie ciała, z różnicą co najwyżej20 proc.
Aniela przebywa w szpitalu, jest karmiona sondą. Rokowania są złe. W każdej chwili może pojawić się nadciśnienie płucne, które może ją zabić. - Życie mojego dziecka ucieka - mówi, płacząc, mama Anielki. - Ona ma coraz mniej czasu. Jest na liście transplantacyjnej, ale czy doczeka?
Selena Gomez przeszła przeszczep nerki. Co się dzieje ze zdrowiem gwiazdy?