Dziewczyny zginęły w potwornym wypadku po tym, jak BMW, którym jechały, dosłownie rozpadło się na kawałki po zderzeniu z betonowym słupem!
Joanna Skrzecz (†17 l.) i Sylwia N. (†17 l.) ze wsi Krasiniec oraz Ilona S. (†17 l.) z sąsiedniej miejscowości Szczuki uczyły się w jednej klasie technikum gastronomicznego. W okolicy nie ma zbyt dużo rozrywek dla nastolatek, więc w sobotni wieczór wybrały się do oddalonego o 4 kilometry Wężewa na zabawę, zorganizowaną w remizie strażackiej. Razem z nimi poszła starsza siostra Ilony, Agnieszka (20 l.). Na wiejskiej dyskotece bawiły się świetnie do białego rana. Zmęczone po imprezie, nie miały ochoty wracać do domu piechotą. Skorzystały więc z zaproszenia trzech poznanych na dyskotece młodych mężczyzn - Grzegorza Ż. (†20 l.), Andrzeja D. (17 l.) i Dominika W. (24 l.). W siedmioro wsiedli do ciemnego BMW. Za kierownicą usiadł Grzegorz. Podniecony obecnością pięknych dziewcząt 20-latek ostro wyjechał na szosę. Chciał się popisać, ale przecenił swoje możliwości. Momentalnie stracił panowanie nad pojazdem i wyleciał z drogi. Samochód z potężną siłą uderzył w przydrożny betonowy słup energetyczny i rozpadł się na części, a bezwładne młode ciała pasażerów i kierowcy wypadły z jego wnętrza. Trzy 17-latki i kierowca zginęli na miejscu. 20-letnia Agnieszka wciąż walczy o życie w szpitalu w Przasnyszu, ale jej stan jest bardzo ciężki. Andrzej i Dominik dochodzą do siebie w szpitalu - ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przyczyny wypadku bada policja.