Dochodziła 15-ta, kiedy Ewa Szwagierka (43 l.) wyjrzała przez okno swego położonego tuż przy moście domu w Krzesimowie niedaleko Świdnika w województwie lubelskim. Jadące od strony tego miasta w kierunku Łęcznej autko pędziło dużo szybciej niż to bezpieczne w tym miejscu – zakręt w prawo jest bowiem wyjątkowo zdradliwy. Nie dość, że ostry, to jeszcze biegnący spadkiem terenu.
- Nie zdążyłam sięgnąć do środka po papierosa, kiedy usłyszałam potężny huk. Kiedy wybiegłam na zewnątrz, zamarłam z przerażenia – pani Szwagierka opowiada pełnym emocji głosem. Nic dziwnego, mocne, stalowe barierki mostu pogięte, a w dół do rzeki jest jakieś 3-4 metry. – Byłam przekonana, że z kierowcy została miazga, tymczasem on...stał już na dachu i zastanawiał się, co się stało.
To cud, ale młodemu, wysportowanemu mężczyźnie dosłownie nic się nie stało.
- Nawet nie miał ubrudzonej koszulki – wspomina inny świadek zdarzenia. Co więcej, fiat, który po spotkaniu ze stalową konstrukcją wybił się w górę i wykręcając salto w powietrzu wpadł do płytkiej na szczęście rzeczki wpasował się dokładnie między most, a resztki betonowej konstrukcji sprzed lat.
Kiedy na miejscu pojawiły się służby, Gerard O. doszedł już do siebie. Ratownicy pogotowia nie musieli go nawet zabierać na obserwację.
- Okazało się, że 25-letni kierowca z Łęcznej jechał za szybko i na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem – relacjonuje Elwira Domaradzka ze świdnickiej policji. - Badanie alkomatem wykazało, że był trzeźwy.
Za spowodowanie kolizji został ukarany mandatem karnym. Auto nadaje się do kasacji. To naprawdę niska cena.