Pani Teresa zadzwoniła na komendę w niedzielę. - Zgłoszenie dotyczyło faktu, iż nieznane osoby dobijają się do drzwi domu, w którym mieszka małżeństwo. Po przybyciu na miejsce sierż. sztab. Radosław Zaraza i sierż. Adrian Nadolski nie zastali nikogo podejrzanego - relacjonuje Piotr Wasilewski z policji w Krasnymstawie.
Zamiast intruzów zauważyli, że z uchylonego okna wydobywają się kłęby dymu. Drzwi były zamknięte, pukanie nic nie dawało. Wyważyli je i wdarli się do środka.
Gęsty, trujący dym nie pozwalał oddychać. - Powoli zamykały mi się oczy, siadłem sobie na krześle, nie mogłem się ruszyć - Adam Zieleńczuk wspomina moment, w którym odnaleźli go policjanci i wyprowadzili z domu. Potem wrócili do środka. - W jednym z pomieszczeń usłyszeliśmy kaszel. Weszliśmy tam, prawie nic nie było widać. Na łóżku leżała kobieta, która nie była w stanie poruszać się o własnych siłach - opisują policjanci.
Małżeństwo z objawami zatrucia czadem trafiło do szpitala, a przybyli na miejsce strażacy stwierdzili, iż piecyk jest nieszczelny i podłączony do niedrożnego systemu kominowego.
Pani Teresa jest przekonana, że policjanci pojawili się w ich domu nieprzypadkowo. - Zesłali ich aniołowie, którzy pukaniem do drzwi zapewnili nam pomoc. Dziękujemy funkcjonariuszom z całego serca. Dzięki nim żyjemy - mówi wzruszona kobieta.
ZOBACZ TAKŻE: Policjant strzelał do Jakuba, bo myślał, że uwiódł mu żonę