- Spuściłam cię synku z oczu tylko na chwilkę. Przepraszam, że cię nie dopilnowałam - łka teraz kobieta. Piotruś był ruchliwym dzieckiem. Wszędzie było go pełno. - Nie mógł usiedzieć w jednym miejscu, uwielbiał biegać i skakać - opisuje malca jego matka i przekonuje, że zawsze czujnym okiem obserwowała, co porabia jej synek.
Tym razem pani Anna straciła jednak czujność.
Przeczytaj koniecznie: Lódź: POCIĘŁY przyjaciółkę, bo była od nich ładniejsza!
- Poszłam do domu nakarmić młodszego synka, a Piotrusia zostawiłam przed domem z jego starszą koleżanką - wspomina ze łzami kobieta. Niestety, gdy koleżanka wróciła do domu, dwulatek poszedł do ogrodu, gdzie czyhało na niego śmiertelne niebezpieczeństwo.
Chłopczyk wpadł do małego, niepozornego i niezbyt głębokiego zbiornika na deszczówkę.
Nękana złym przeczuciem pani Anna wybiegła szybko z domu, ale gdy odnalazła chłopca, na ratunek było już dla niego za późno. Sprawą utonięcia chłopca zajmuje się już prokurator.
- Proszę mnie już bardziej nie karać, ja już i tak dostatecznie cierpię - płacze kobieta.