Ten wyrok pokazuje, że kolejny morderca zza biurka, czyli peerelowski wicepremier Stanisław Kociołek, ma poczucie satysfakcji. Natomiast wszyscy ci, którzy liczyli, że wymiar sprawiedliwości III RP osądzi jednego z ostatnich winnych masakry robotników na Wybrzeżu, mają prawo czuć się rozgoryczeni i rozżaleni. Oczywiście to nie Kociołek, a Gomułka był głównym architektem tej masakry, ale odegrał on ważną rolę w procesie decyzyjnym. Nie mogę zrozumieć, czemu sąd nie potrafi wyjść poza logikę, że winny jest tylko ten, który każe strzelać i pociąga za spust, i nie potrafi dostrzec win u tego, dzięki któremu jest do kogo strzelać. Kociołek, wygłaszając swoje przemówienie telewizyjne, zaapelował o powrót strajkujących robotników do pracy, gwarantując im bezpieczeństwo. Ci, którzy usłuchali jego apelu, znaleźli się wśród tych, do których strzelano. Widzę tu oczywistą winę Kociołka. Sąd potraktował go zbyt łagodnie, ale zgodnie z logiką, która pozwoliła Kiszczakowi uniknąć uznania jego win za masakrę górników w kopalni "Wujek".
Antoni Dudek
Członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej