Sobiesiaka - bo choć skazany za łapownictwo, zaprezentował się jako krystalicznie uczciwy przedsiębiorca. A także sejmowych śledczych, którzy kompletnie nie wiedzieli, co z niesfornym świadkiem zrobić.
Patrz też: Chlebowski atakuje: Afery hazardowej nie ma!
Główny bohater afery hazardowej przyszedł do Sejmu z pełnomocnikiem. Już pierwszy ruch Sobiesiaka i jego prawnika nie pozostawiał złudzeń - panowie zażądali wykluczenia ze składu komisji Zbigniewa Wassermanna (61 l.) oraz przesłuchania na posiedzeniu zamkniętym dla mediów. I choć komisja oba wnioski odrzuciła, biznesmen nie stracił rezonu. W wolnym wystąpieniu rozwiał nadzieje wszystkich, którzy spodziewali się, że zacznie mówić i uderzać w zamieszanych w aferę polityków PO. - Nie jestem gangsterem ani rekinem hazardu. Do majątku doszedłem ciężką i uczciwą pracą. Nikogo nie korumpowałem, nie mam nic wspólnego z aferą hazardową.
Zobacz koniecznie: Tak "Miro" grał przed komisją (ZDJĘCIA!)
To wielkie łgarstwo i manipulacje Mariusza Kamińskiego. Nie miał dowodów na nielegalny lobbing, więc stworzył spisek i snuł hipotezy z brudnego palca - grzmiał Sobiesiak. Niewiele miejsca - niestety - poświęcił swoim relacjom z czołowymi politykami PO. Nie powiedział szczegółowo - o czym wielokrotnie rozmawiał ze Zbigniewem Chlebowskim (w tym na cmentarzu), czy ten załatwił to, co "na 90 proc. załatwić" mu obiecał i co faktycznie zrobił w sprawie usunięcia zapisu o dopłatach w ustawie hazardowej. Po tym ataku posłowie przystąpili do zadawania pytań. Zderzyli się jednak z chińskim murem.
Patrz też: Kryminalista - nie! Łapówkarz - tak!
Sobiesiak niczym zdarta płyta przez kilka godzin odpowiadał: - "Nie wiem, nic więcej nie mam do dodania". Potem do repertuaru odpowiedzi dodał... "być może" i "tak mi się wydaje". W końcu dopiął swego, bo komisja wyprosiła dziennikarzy. Za zamkniętymi drzwiami Sobiesiak miał się otworzyć. Podobno mówił dużo i kwieciście. Co powiedział? Wszystko stanie się jasne, kiedy poznamy stenogram z całego przesłuchania Rysia.