Apteki pozbawione dostępu do wszelkiego rodzaju środków antykoncepcyjncyh powstały za sprawą Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski. W aptekach "pro-life" nie znajdzie się pigułek antykoncepcyjnych, prezerwatyw, wkładek domacicznych ani tabletek "dzień po".
– Brakuje jasnych regulacji prawnych, które określałyby funkcjonowanie tzw. aptek pro-life – tłumaczy Gazecie Wyborczej Małgorzata Prusak, przewodnicząca Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski. – Te obecne są różnie odczytywane, raz na „tak”, raz na „nie”. Z tego powodu prowadzący takie punkty niezbyt chętnie się ujawniają - mówi.
O ile w większych miastach apteki bez antykoncepcyjnego asortymentu nie stanowią problemu, to w mniejszych miejscowościach może już go tworzyć. - Aptek jest tak dużo, że pacjent, który spotka się z odmową sprzedaży, może wyjść i zrobić zakupy kilkaset metrów dalej. Nikt nie zostanie na lodzie. Klient powinien też uszanować poglądy farmaceuty. - twierdzi Andrzej Denis z Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku.
- W dużym mieście kobiety rzeczywiście mają wybór, w mniejszych ośrodkach może to oznaczać ograniczony dostęp do środków antykoncepcyjnych. O wsi nie wspomnę, bo jeśli tam farmaceuta odmówi sprzedaży, to kupujący musi dojechać do sąsiedniej miejscowości. A co, jeśli w okolicy będą same apteki pro-life? Wtedy będzie problem. -wypowiada się Elżbieta Jachlewska z Inicjatywy Feministycznej.
Zobacz też: Opozycja płaciła KOD za wspólne występy z Kijowskim na scenie?