Andrzej M. to główny antybohater afery informatycznej, która wybuchła w 2011 r. Zanim objął stanowisko szefa Centrum Projektów Informatycznych w MSWiA, pracował w policji. Dziś śledczy zarzucają mu przyjęcie ok. 5 mln zł łapówek w gotówce i przeróżnych towarach luksusowych. Grozi mu nawet do 12 lat więzienia.
Po postawieniu mu zarzutów i aresztowaniu go jesienią 2011 r. Komenda Główna Policji płaciła mu połowę uposażenia (ok. 4 tys. zł). Dopiero rok później usunięto go ze służby. - Rozkazem personalnym komendanta głównego policji Andrzej M. został zwolniony ze służby w policji 31 października 2012 r. - mówi nam rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.
Kiedy M. po blisko 10-miesięcznym areszcie wyszedł na wolność, zaczął walczyć o swoją policyjną emeryturę. Prawa do niej nabywał w grudniu 2012 r. - Od decyzji o zwolnieniu go ze służby odwołał się do ministra spraw wewnętrznych, który 19 grudnia 2012 r. zaskarżony rozkaz utrzymał w mocy. I tę decyzję Andrzej M. zaskarżył. Tym razem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Wyrokiem z dnia 17 czerwca 2013 r. WSA oddalił jego skargę - mówi nam Mariusz Sokołowski z KGP.
Dzisiaj Andrzej M. pracuje jako analityk w jednej z firm zajmujących się kredytami. Ma zakaz opuszczania kraju. Zarabia ok. 5 tys. zł. Jak zapewnia nas rzecznik MSW Paweł Majcher, policyjnej emerytury nie dostaje. Ale nic nie jest wykluczone, bo przecież od wyroku WSA może się odwołać do Naczelnego Sądu Administracyjnego.