- Zapewniam, że woda sodowa do głowy mi nie uderzyła - twierdzi poseł Górczyński. - To oczywiście spora różnica w porównaniu do moich poprzednich zarobków, ale nie zamierzam szastać pieniędzmi, bo wiem, jak ciężko trzeba na nie harować - mówi.
Górczyński przez ostatnie lata pracował jako pracownik socjalny w jednej z najtrudniejszych dzielnic Katowic - Szopienicach. Za pierwszą poselską pensję poseł Palikota kupił kilka lepszego gatunku ubrań - w końcu poseł musi się odpowiednio prezentować. - Pierwszy raz też nie muszę się martwić o to, czy mi wystarczy na pieluchy jednorazowe dla mojego półrocznego synka Maksymiliana - wyjaśnia Górczyński.
Z deklaracji majątkowej posła wynika, że nie ma nic. W każdej rubryce napisał "nie dotyczy". - Bo nie trzeba deklarować rzeczy poniżej wartości 10 tys. zł - wyjaśnia nasz rozmówca. Tym samym nie musiał deklarować nawet swojego auta - toyoty z 1996 roku.
Samochodu poseł nie ma zamiaru zmieniać. Przynajmniej na razie. Za to ze sporą energią zabrał się do lansowania zmian w PZPN. - Trzeba go zlikwidować i stworzyć coś bardziej przejrzystego. Teraz, nie po EURO. Niedługo zresztą nasza partia udowodni, że w PZPN nie jest tak różowo, jak to chcą pokazać jego działacze - mówi z zapałem.