Arłukowicz przygotował projekt rozporządzenia i jeśli za moment je podpisze, to od stycznia będzie ministrem z ogromną władzą. Zmiana polega na tym, że to on, a nie jak dotąd - premier, będzie powoływać prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Od Arłukowicza będzie zależeć także powołanie dyrektorów oddziałów wojewódzkich NFZ oraz członków Rady NFZ i rad oddziałów wojewódzkich. Do tego będzie też czuwać nad finansami NFZ, kórego budżet to około 64 mld zł rocznie. Po co te zmiany? "Celem wzmocnienia nadzoru nad NFZ" - czytamy w uzasadnieniu rozporządzenia ministra. Opozycja widzi to inaczej.
- Sam siebie mianuje cesarzem. Cała władza będzie skupiona w jednych rękach - komentuje Czesław Hoc (60 l.) z PiS, wiceszef sejmowej Komisji Zdrowia. Co zmieni się dla pacjenta? - Nic. Kolejki nie będą mniejsze, leki nie stanieją, nie ubędzie urzędników, nie przybędzie pieniędzy. A jak będą kłopoty ze szpitalem, to minister powie: "To nie ja. To samorządy są odpowiedzialne za szpitale" - dopowiada poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Zobacz: To jakieś ŻARTY? ZUS nie potrafi obliczyć emerytur. Potrzebny system za 6 MILIONÓW ZŁOTYCH!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail