- Bo gdyby nasz prezydent dbał o swoje notowania i jak to mówią - pijar, to by się na taką formę nie zgodził. Zorganizowałby tak jak zawsze uroczystość odwołania ministrów w Pałacu Prezydenckim, a premier musiałby za byłych przyjaciół przed kamerami oczami świecić. Za dobry jest ten nasz Lech, za dobry - wzdychał szwagier.
Od dziś taki sposób podziękowania za pracę w rządzie nazywać można syndromem (trudne słowo) Platformy Obywatelskiej. Zapewne PO, dbając o swój wizerunek, użyłoby formy wzorzec Platformy Obywatelskiej. Że to niby taka nowa, świecka tradycja, skromne bez rozgłosu odwoływanie ministrów. Bez udziału prezydenta, telewizji i jej widzów. Ale jaki to wzorzec - ci trzej uwikłani w aferę hazardową. To wstyd. I dlatego Tusk prosił Kaczyńskiego... prezydencie ciszej nad tą trumną.