Atak krwiożerczych bobrów! Przed nimi trzeba uciekać!

2014-04-05 4:00

Przerabianie drzew na wióry już im nie wystarcza! Wygłodniałe bestie zaciekle walczą o terytorium, nawet człowiek im niestraszny. Rozdrażnione obecnością intruza, wściekle atakują. Herbert Wieczorek (70 l.) ze wsi Święty Wojciech (woj. lubuskie) musiał przed krwiożerczym bobrem... salwować się ucieczką.

Tego ranka pan Herbert jak zwykle przyszedł nad brzeg rzeki Obry przepływającej w pobliżu wsi. Wiosną codziennie karczuje tam suche krzaki, drzewa, przygotowuje opał na cały rok. Chwycił za siekierę i zabrał się do roboty.

- Dookoła pełno było poobgryzanych albo ściętych przez bobry drzewek - wspomina. Nagle jeden z wykarczowanych konarów wpadł do rzeki. Kiedy pan Herbert zaczął go wyciągać na brzeg, z wody wyłonił się olbrzymi łeb bobra. W zębiskach trzymał ścięty konar. - Próbowałem mu go wyrwać, ale trzymał drzewo w stalowym uścisku. Szarpałem, krzyczałem. Widać się wkurzył, bo zostawił łup. Rzucił się na mnie z wyszczerzonymi zębami. Nie czekałem, aż mnie dopadnie. Uciekłem - opisuje mężczyzna.

Zobacz też: Czeskie ministerstwo chwali się bobrem! Niecodzienny gadżet promocyjny

Podobną sytuację przeżył leśnik z Międzychodu. - Przechodząc przez las w pobliżu rzeki, musiałem obudzić bobra. Nagle ostro ruszył w moim kierunku. Jego zęby ledwo minęły moją stopę - wspomina Józef Otter. Mieszkańcy wsi w Lubuskiem mówią, że odkąd bobry znalazły się pod ścisłą ochroną, rozmnożyły się i rozbestwiły na potęgę. Kiedyś stanowiły tylko zagrożenie dla wałów nadrzecznych, które ryły i przebijały, budując żeremia. Teraz potrafią zapolować też na ludzi.

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają