O tej potwornej tragedii pisaliśmy w środowym numerze "Super Expressu". 36-letnia Marzena N. i jej dwie córeczki - Martynka (+ 4 l.) i Natalka (+ 7 l.) - wybrały się na wieczorny spacer nad Kanał Bystry w Augustowie. - Żona bardzo często tam chodziła z dziewczynkami karmić kaczki i łabędzie - mówi łamiącym się z rozpaczy głosem mąż kobiety i ojciec dziewczynek, Stanisław.
Tragedia nad kanałem
Feralnego dnia kobieta długo nie wracała z córkami do domu. Zaniepokojony ich nieobecnością 40-latek sam zaczął szukać rodziny. - Było około godziny 20, gdy pobiegłem nad kanał - opowiada.
Przeczytaj koniecznie: Augustów: Utopiły się, bo karmiły kaczki
Wielogodzinne chaotyczne poszukiwania na własną rękę niestety nie przyniosły rezultatu. Rano przerażony mąż i ojciec zgłosił zaginięcie bliskich na policji. Już godzinę później na ciało Marzeny N. natrafił policjant patrolujący z psem brzeg kanału - leżało zanurzone w wodzie, zaczepione o złamany konar drzewa.
Kilkaset metrów dalej strażacy wyłowili ciałka dwóch martwych dziewczynek. Sekcja zwłok nie wykazała obrażeń zewnętrznych, co może oznaczać, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Czy tak było rzeczywiście, to wyjaśni dopiero prowadzone przez policję śledztwo.
Została tylko rozpacz
- Co ja teraz zrobię z tymi wszystkimi zabawkami moich córek - powtarza jak w transie zrozpaczony mężczyzna, który teraz sam musi zadbać o osieroconego przez matkę 17-letniego syna Damiana. - Bardzo się o niego boję. Chłopak bardzo to wszystko przeżywa - dodaje ojciec, przypalając jednego papierosa od drugiego.