Przez kilka tygodni jego nazwisko było najczęściej wymienianym w mediach. Wszystko za sprawą książki o młodości Lecha Wałęsy, opublikowanej na podstawie pracy magisterskiej. Za publikację Pawła Zyzaka atakowany był nie tylko Uniwersytet Jagielloński, gdzie młody historyk studiował, ale i IPN, gdzie był zatrudniony jako archiwista, choć książkę wydało prywatne wydawnictwo.
Szybka sława i sukces oznaczały dla Zyzaka tylko kłopoty. Jeszcze w czasie burzy medialnej wywołanej publikacją stracił pracę w IPN. Obecnie jest bezrobotny, w dodatku nie może liczyć na zasiłek. - W IPN pracowałem tylko kilka miesięcy, a nie rok - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Miał pracować w prywatnej szkole w Bielsku-Białej, gdzie mieszka, ale mu podziękowano. Nie ma złudzeń, że znajdzie pracę w jakiejś innej placówce.
- Po wydaniu biografii Wałęsy nie mam szans na zostanie nauczycielem w całej Polsce - twierdzi.
Co w takim razie będzie robił? Zanim rozpoczął studia historyczne skończył technikum elektroniczne, spróbuje więc poszukać pracy w zawodzie albo - jak mówi - jako magazynier w supermarketach.
Na razie żyje z tantiem za książkę i jeździ za darmo na spotkania z czytelnikami. 4 czerwca wyrusza do Stanów Zjednoczonych na zaproszenie Polonii, odbędzie tam kilka spotkań.
Jak zdradził dziennikowi, jest szansa, że jego biografia Wałęsy wyjdzie również po angielsku, litewsku i niemiecku. Będzie jeszcze z czego żyć.