Donald Tusk na salę plenarną wszedł spóźniony. Na sejmowej mównicy spędził niewiele czasu chociaż posłowie liczyli na dłużną debatę na temat wpływu jaki zawirowania na światowych rynkach finansowych mają na finanse państwa.
Po wystąpieniu posłanki Beaty Szydło z PiS premier szczycił się, że rząd i polska gospodarka nie zareagowali nerwowo na kryzys. - Nie podważajcie wiary Polaków w swoją ojczyznę. Mimo waszych usilnych zabiegów Polacy ufają swojemu krajowi, rządowi, bankom. Nie ulegają panice - zwrócił się do polityków PiS.
Celem ataku Tuska był przede wszystkim Jarosław Kaczyński. - Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński miał prawo zadawać pytania jak żyć? Pan uciekł po dwóch latach. Dzisiaj się Pan pcha do władzy, chociaż czeka nas gigantyczny wysiłek. Naprawdę trzeba mieć odwagę, ale nie w spotach - gromił prezesa PiS.
- Trzeba być tchórzem, żeby w takim czasie obiecywać zmniejszenie dochodów państwa, bo dowodem prawdziwej odwagi jest gotowość powiedzenia ludziom "nie". Wy jesteście dobrymi mikołajami od wydawania pieniędzy. Przed takimi politykami trzeba teraz Polskę strzec - atakował premier.
Jarosław Kaczyński cały czas się uśmiechał, jakby chciał zakpić ze słów szefa rządu. Gdy Tusk skończył mówić wyszedł z sali. Zanim opuścił Sejm w rozmowie z dziennikarzami stwierdził
- Usłyszeliśmy tylko ataki na opozycję. Nie usłyszeliśmy merytorycznej odpowiedzi na nasze pytania. Pan Tusk jest bardzo dumny z sytuacji, jaka jest w Polsce. Poza popisem samochwalstwa premier nic nie powiedział. Chwilami bywał grubiański, ale to już taki styl - skomentował szef PiS.