- Prosimy, pomóżcie ratować naszego synka - błagają Aleksandra (33 l.) i Paweł (34 l.) Grzesikowie z Babic koło Oświęcimia (Małopolska).
Michałek ma pojawić się na świecie pod koniec stycznia przyszłego roku. Radość z ciąży nie trwała jednak długo. Kiedy w 22. tygodniu państwo Grzesikowie odwiedzili gabinet ginekologa, lekarz przeprowadzający badanie ultrasonografem stwierdził, że ich jeszcze nienarodzone dziecko ma tylko pół serca. I że zaraz po przyjściu na świat musi przejść ciężką operację, by przeżyć.
Przeczytaj koniecznie: Kraków: Chirurdzy rozciągają Anielce główkę śrubami, by powiększyć czaszkę
- Lekarzowi nie spodobało się serduszko dziecka. Kolejne badanie potwierdziło diagnozę. Nasz synek ma HLHS - serce jednokomorowe.
Jeszcze niedawno dzieci z tak ciężką wadą serca umierały zaraz po urodzeniu. Teraz może je uratować skomplikowana, trzyetapowa operacja. Rodzice Michałka wiedzą, że takie zabiegi wykonuje prof. Edward Malec, szef kliniki kardiochirurgii dziecięcej w Monachium. Operacja jest jednak bardzo kosztowna: na pierwszy zabieg potrzeba 32 tys. euro. Dobrze też by było, żeby pani Aleksandra urodziła tam, w Niemczech, a to kolejne 8 tys. euro.
Patrz też: Tarnów: Dzięki Wam Kalinka będzie zdrowa. Są pieniądze na jej leczenie
- Poród ma być pod koniec stycznia - pan Paweł przykłada ucho do brzucha żony. - Sami nie jesteśmy w stanie zebrać takiej kwoty. Możemy tylko wszystkich prosić o pomoc. Nasz Michałek musi żyć.