- Już napalałem się na medal mistrzostw świata, ale żeglarstwo uczy pokory. Nie przez pecha przegraliśmy podium, ale przez kilka błędów - mówi Mateusz Kusznierewicz (32 l.).
Trener załogi Ery, Andrzej Zawieja (67 l.), twierdzi jednak, że jego podopieczni... mieli pecha w dwóch ostatnich wyścigach.
Więcej ćwiczyć
- Jestem trochę zawiedziony, bo chłopaki włożyły dużo pracy. Ale wciąż za mało. W tym roku byłem przez dwa tygodnie konsultantem Roberta Scheidta, który wygrał te mistrzostwa, i stwierdzam, że on ćwiczy zdecydowanie więcej niż Mateusz i Dominik. Jeszcze w ubiegłym roku mogli wyprzedzać Brazylijczyka na kursach z wiatrem, a teraz już się to im nie udaje.
Według Zawiei stresy Kusznierewicza i Życkiego (33 l.) w Cascais to wynik niedostatecznej sprawności fizycznej. - Ona się poprawia, ale brakuje im wytrzymałości. Jeżeli po tygodniu regat człowieka irytuje wszystko dookoła, to znaczy, że jest słaby. Chłopcy muszą zrozumieć, że im będą silniejsi, tym łatwiej przyjdzie im wszystko znosić - analizuje trener.
Droga do Qingdao
Olimpijskie regaty, do których wywalczyli właśnie kwalifikację, rozegrane zostaną w mieście Qingdao, gdzie wieje bardzo słabo.
- Dobrze się czujemy przy wiatrach słabych i średnich, ale na płaskiej wodzie - zastrzega Mateusz. - A tam jest duży prąd i taka dziwna fala jakby wrzucająca do pralki. Nie lubię tego. Dlatego powstał plan, aby pojechać tam nie tylko na regaty przedolimpijskie, ale jeszcze kilka razy przed olimpiadą.
Zawieja nie traci jeszcze nadziei na wymarzony olimpijski sukces:
- Trochę się niepokoję, ale nadal wyobrażam sobie Mateusza i Dominika walczących o medal. MŚ w Cascais pokazały, że idziemy do przodu, tylko krok trzeba zdecydowanie wydłużyć.