Przyjaciele Spiersa twierdzą, że mężczyzna na kilka dni przed śmiercią wymiotował czarnym płynem. Napisał też sms-a do swojej mamy o treści "Jeżeli coś mi się stanie, badajcie tę sprawę" w dniu zanim zmarł. Kobieta uważa, że zainteresowania syna mogły przysporzyć mu wrogów. Max miał opinię "superżołnierza" w swoim fachu, ale w ostatnim czasie oprócz zjawisk paranormalnych zainteresował się także obserwacją polityków i dyplomatów. - Wyrobił sobie dobrą opinię w świecie zwolenników teorii spiskowych i w lipcu zaproszono go do Polski na konferencję, podczas której miał wygłosić wykład. Był z kobietą, którą znał od niedawna i to właśnie ona znalazła go martwego na kanapie. Sądzę, że Max dokopał się do ciemnych spraw i obawiam się, że ktoś mógł chcieć jego śmierci – opowiadała jego mama w rozmowie z "Daily Mail". Ten sam tabloid poinformował, że polscy śledczy ogłosili zgon 39-latka z przyczyn naturalnych. Matka mężczyzny twierdzi jednak, że ta opinia została wydana bez zbadania zwłok. Opowiedziała również, że nie chcą jej wydać ciała, bo nie ma na to pisemnej zgody martwego syna. Wyników sekcji zwłok, przeprowadzonych brytyjskim Kent również nie poznała.– Najwidoczniej nie miał żadnych oczywistych fizycznych obrażeń, ale mógł być powoli truty, i właśnie dlatego wyniki pośmiertnych testów toksykologicznych są tak ważne – żaliła się kobieta.
Zobacz też: Staś miał 14 dni, gdy przeszedł chemioterapię! Teraz walczy o swoje życie