Z zimną krwią, zadając im potworne cierpienia, wymordował chłopców, a później się powiesił. Bydlak chciał w ten sposób zemścić się na żonie, która postanowiła się z nim rozwieść.
W miniony wtorek Iwona Ch. (36 l.) spakowała walizki i wyjechała. Wróciła w piątek po kolejne rzeczy. Jej mąż Bogdan Ch. próbował ją przekonać, by nie odchodziła. Na próżno.
W piątek wieczorem zdesperowany zadzwonił do żony. - Jeżeli nie wrócisz, już nigdy nas nie zobaczysz - zagroził.
Chory plan zemsty
Już wtedy w jego głowie zrodził się chory plan zemsty na małżonce. Ten egoistyczny zwyrodnialec postanowił powyrzynać własne dzieci!
Tuż przed godziną 22 rozpoczął krwawą rzeź. Najpierw zamordował śpiącego Kubusia ( 4 l.). Włos się jeży na głowie, co ten potwór zrobił najmłodszemu synkowi! Uderzył go młotkiem w główkę, a potem udusił poduszką.
Potem chwycił za nóż i wszedł do pokoju Pawła ( 12 l.). Chłopiec właśnie kładł się spać. W jak potwornym musiał być szoku, widząc swojego ojca dyszącego żądzą mordu! Chwilę później ostrze przebiło serce chłopca. Na koniec Bogdan Ch. wbiegł do łazienki, gdzie kąpał się jego najstarszy syn Kamil ( 15 l.). Morderca zadawał ciosy na oślep...
Powiesił się na pasku
Gdy już dokonał rzezi, usiadł przy stole i napisał list do żony. "Nie chcesz być ze mną, więc straciłaś to, co miałaś w życiu najcenniejsze" - napisał na końcu.
Następnie wziął pas, jeden jego koniec obwiązał wokół szyi, drugi zawiesił na klamce od drzwi łazienki. Po kilku minutach już nie żył.
Iwona Ch., zaniepokojona piątkową rozmową telefoniczną z mężem, w sobotę przyjechała do domu. Zastała zam-knięte drzwi. Sąsiedzi pomogli jej dostać się do mieszkania. Wtedy zszokowana kobieta ujrzała przerażający widok martwych dzieci. Wszędzie było pełno krwi.
- O Boże - jęknęła tylko i osunęła się na podłogę. Kontakt z nią był niemożliwy. Iwoną Ch. zaopiekowali się jej rodzice w Kutnie. Jest pod wpływem silnych leków uspokajających.
Mieszkańcy czteropiętrowego bloku przy ulicy Granicznej, gdzie doszło do tragedii, są wstrząśnięci.
Co zawiniły dzieci?!
- Rozumiem, że chciał ze sobą skończyć, ale co mu zawiniły te biedne dzieci?! - ociera łzy sąsiadka państwa Ch.
- Jak tak można? Czemu on to zrobił? Dlaczego tak okrutnie potraktował własne dzieci? - kręci głową starszy mężczyzna.
- Ona chciała go zostawić - opowiadają sąsiedzi. - Podobno znalazła sobie kogoś innego. Ale przecież to nie jest powód, by mordować!
- To było najzwyklejsze w świecie małżeństwo - mówi zszokowany Adrian Paszkiewicz (34 l.), znajomy pary. - Dzieci bardzo grzeczne, ułożone. Nie było żadnych oznak, że tam dzieje się coś niepokojącego.
A jednak w czterech ścianach rozgrywał się małżeński dramat, który tak krwawo się zakończył.