Choć groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo i wiedział, że w każdej chwili może zarazić się świńską grypą, nawet przez moment nie myślał o sobie. Najważniejsza była ona. - Bałem się tylko o moją ukochaną Halinkę - ze wzruszeniem wyznaje Zbigniew Młodawski (61 l.) z Tarnobrzega, którego żona Halina (58 l.) jako pierwsza Polka zaraziła się świńską grypą. Ona jest jeszcze w szpitalu, on z synami Sebastianem (37 l.) i Karolem (30 l.) wczoraj wrócili już po obserwacji do domu.
- Moja Halinka jest taka dzielna. Tyle ma siły w sobie - pan Zbigniew drżącym głosem opowiada o tym, co przeżyli. Gdy po półrocznym pobycie u rodziny w Filadelfii pani Halina wróciła do Polski, była lekko przeziębiona. To właśnie mąż ją namówił, by poszła do lekarza. Stamtąd trafiła do szpitala w Mielcu (woj. podkarpackie), gdzie po badaniach okazało się, że jest chora na świńską grypę. Ponieważ mogła nieświadomie zarazić rodzinę, do szpitala na obserwację trafił też jej mąż oraz synowie. - Boże, to ja was zaraziłam - wyrzucała sobie pani Halina. A pan Zbigniew przekonywał żonę, żeby siebie nie obwiniała. Są już 38 lat po ślubie, bardzo się kochają, a tu nagle taka straszna rozłąka. - Z synami byliśmy w dwóch salach, mieliśmy kontakt, a ona biedna leżała tam sama - nie może tego zapomnieć. - Gdyby nie telefon, nawet byśmy nie wiedzieli, co z nią się dzieje - opowiada.
Czekanie było najgorsze. Czuli się jak w klatce. Telefon był ich jedynym kontaktem ze światem. Gdy pan Zbigniew dowiedział się, że żona czuje się już lepiej, radość była ogromna. Choć z synami od wczoraj przebywa w domu, bo okazało się, że są zdrowi, myślami wciąż jest przy żonie. Uspokaja go wiadomość, że czuje się ona lepiej i że być może już w poniedziałek zostanie wypisana ze szpitala. - Brakuje mi słów, by wyrazić, jak się o nią bałem. Bogu dzięki, wkrótce znów będziemy razem - cieszy się pan Zbigniew.