- Błagam, znajdźcie ciała mojej wnusi i syna - apeluje teraz do strażaków i policjantów pogrążona w żałobie kobieta.
Mała Kinga była oczkiem w głowie swojej babci. - Spędzała u mnie wszystkie wakacje - opowiada pani Janina. Tak było i tym razem. Gdy tylko dziewczynka odebrała w szkole świadectwo, od razu zjawiła się u swojej babci. Pierwszy miesiąc wakacji minął Kindze na beztroskich zabawach. Dziewczynka wstawała z uśmiechem na buzi i uśmiechnięta zasypiała...
Niestety, feralnego dnia mała Kinga pojechała ze swoim tatą Damianem w odwiedziny do wujka, który mieszkał w pobliskiej wsi nad Odrą. Ojciec i córka wcale nie mieli pływać, ale było tak ciepło, że pan Damian postanowił się schłodzić. Mężczyzna wskoczył do wody w zakolu rzeki.
Gdy dziewczynka zobaczyła, jak pływa jej tata, postanowiła do niego dołączyć. Kinga wskoczyła do wody. Zaczęło ją znosić... Potem rozegrała się dramatyczna walka o życie dziewczynki. Gdy tylko pan Damian spostrzegł niebezpieczeństwo, ruszył na pomoc córce. Jednak nurt zdradliwej Odry okazał się zbyt silny. Mężczyzna zaczął tracić siły i chociaż wędkarze, którzy w pobliżu łowili ryby, próbowali rzucać mu linki, to na nic zdała się ich pomoc. Pan Damian nie zdołał uratować znikającej pod wodą córeczki. Po chwili sam utonął...
Strażacy, którzy przyjechali na miejsce tragedii, szukali ciał aż do zmroku. Niestety, silny nurt rzeki musiał ponieść je bardzo daleko. - Serce mi pęknie! Błagam, znajdźcie moją ukochaną wnusię i syna - powtarza jak mantrę Janina Kulik.