Portalmorski.pl doniósł, że rybacy informowali władze o katastrofalnym zasobie ryb w Bałtyku (zwłaszcza dorszy). Jak mieli przekonywać:
- To już nie są ryby, tylko pływające kości ze skórą
- Ryby nie ma na całym wybrzeżu. Najgorzej jest jednak na zatoce, gdzie ryba po prostu całkowicie zanikła
- To już jest agonia Bałtyku. Jeżeli nic nie zrobimy, to za kilka lat Bałtyk będzie martwym morzem.
Limity połowów na dorsza, które rokrocznie wprowadza Komisja Europejska, według środowiska rybackiego nie rozwiązują tego problemu. Jak wskazują, w 2017 r. odłowiono jedynie 57% krajowego limitu. Dane Morskiego Insytutu Rybackiego wskazują zaś jednoznacznie na pogarszający się z roku na rok stan połowów dorsza. Rybacy zwracają uwagę, że na taki stan rzeczy wpływ może mieć fakt, że na potęgę wyławiane są śledzie i szproty, czyli ryby, którymi żywi się dorsz.
Do sprawy odniosło się Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Na zlecenie resortu Morski Instytut Rybacki ma przygotować specjalną analizę, która ma pomóc w rozwiązaniu problemu. Jak informuje ministerstwo: - Wyniki tych badań będą stanowiły odpowiedź na przyczyny złej kondycji zasobów i wpływu istniejących inwestycji w rejonie Zatoki Puckiej na jej ekosystem. Wyniki badań będą znane w czwartym kwartale tego roku.
Zobacz także: Drożyzna nad Bałtykiem! Tak z nas zdzierają