- Co pan sądzi o słowach Baniaka, który powiedział, że zrobił rachunek sumienia i nie ma sobie nic do zarzucenia?
- To kiepski żart. Baniak doskonale się orientował w piłkarskim bagnie. On i ponad 90 procent ludzi, którzy mieli styczność z polską piłką. Baniak był specjalistą od spadków i awansów, bo znał kogo trzeba. Piłkarzy innych drużyn, sędziów i tak dalej. To on mnie wprowadził w świat korupcji. Był przecież trenerem Odry Opole.
- Nakłaniał pana do kupowania meczów?
- Raz powiedział do mnie tak: "Prezesie! Jeśli Odra chce zajść wysoko, to trzeba mieć poukładane sprawy z sędziami, czasem nawet mecz kupić. Bez układów możecie co najwyżej wędki sobie sprawić i w Odrze ryby łowić".
- Pierwszy nieuczciwy mecz z pana udziałem i Baniaka?
- 1999 rok, KSZO Ostrowiec - Odra. Przed spotkaniem Baniak powiedział, że trzeba coś zrobić, aby sędzia nam nie przeszkadzał. Czyli, że trzeba zapłacić. Tamto spotkanie sędziował Tomasz P. Obiecano mu 6 tysięcy i przyznać trzeba, że nam pomógł.
- W końcu jednak wyrzucił pan Baniaka z klubu...
- Bo razem z trzema piłkarzami Odry sprzedał mecz Katowicom. Było tak: Katowice z Łęczną walczyły o awans. Łęczna dawała nam 70 tysięcy za pokonanie Katowic. Mecz był świetny, kibice zachwyceni, mimo że przegraliśmy 0:1. Dopiero później dowiedziałem się prawdy.
- Czyli?
- Katowice przekupiły trzech naszych piłkarzy i Baniaka. Przyznał nam to bramkarz Rafał Kopaniecki. Powiedział, że prezes GKS, Dziurowicz, dał 40 tysięcy w czterech kopertach. Jedna była dla Baniaka. Bo trener ustalił tak: w meczu z Katowicami Odra do 60. minuty gra na maksa. Walczymy o wygraną, bo jak się uda, to wpadnie premia od Łęcznej. Jeśli po godzinie wciąż byłby remis, to plan mieli taki, żeby przegrać, bo za to płaciła "Gieksa". No i przegraliśmy.
- Baniak dobrze zna się z "Fryzjerem"?
- Dobrze to mało powiedziane. Kiedy Lech walczył o awans, trenerem był Baniak, kręcił się tam też "Fryzjer". Pojechałem do Poznania i pogratulowałem Baniakowi dobrych wyników, ale siedzący obok "Fryzjer" tylko się zaśmiał. Powiedział: "Daj spokój, ten zespół mogłaby nawet moja teściowa prowadzić". Dał do zrozumienia, że wszystko mieli załatwione. I tak Baniak funkcjonował. Szkoda, że brak mu odwagi, żeby się przyznać. No, ale mówią o nim, że sam siebie potrafi okłamać, więc pewnie prawdy nigdy nie powie.
Tu by nawet Ronaldinho nie pomógŁ
- Nasza piłka tak była przeżarta korupcją, że gdyby nawet któryś z zespołów sprowadził do Polski Ronaldinho, to nic by to nie dało. A sędziowie byli tak pazerni, że niektórym sędziom trzeba było dostarczać nie tylko kasę, ale i panienki.
W poniedziałek dalsza część opowieści Ryszarda Niedzieli.
Baniak do Niedzieli:
- Jeśli Odra ma się liczyć, to trzeba mieć poukładane sprawy z sędziami, czasem nawet mecz kupić. Bez tego to możecie co najwyżej wędki kupić i w Odrze ryby sobie połowić.
* Cytat z książki "Mafia Fryzjera" autorstwa Ryszarda Niedzieli i Romana Stęporowskiego