W dużym skrócie propozycja polega na przewalutowaniu kredytu i umorzeniu przez banki części zadłużenia. Zaczynamy od tego, że zadłużenie we frankach szwajcarskich przeliczamy na złotówki po aktualnym średnim kursie NBP. Następnie - tłumaczył posłom Andrzej Jakubiak (56 l.), szef Komisji Nadzoru Finansowego - kredyt dzieli się na dwie części: kredyt zabezpieczony hipotecznie i niezabezpieczony hipotecznie.
Żeby wytłumaczyć dalszą część oferty KNF, posłużmy się przykładem. Załóżmy, że ktoś wziął w czerwcu 2008 roku kredyt w wysokości 300 tys. zł. W 2015 roku ma jeszcze do spłacenia 267 tys. zł. Natomiast frankowicz miałby do spłaty... ok. 500 tys. złotych. Bo frank podrożał.
Jakubiak proponuje, żeby pierwsza część kredytu frankowiczów wynosiła tyle, jakby był on od początku w złotówkach. W omawianym przypadku - 267 tys. zł. Klient musiałby spłacić to w całości. Druga część kredytu to różnica między kredytem hipotecznym a obecnym zadłużeniem, czyli ok. 233 tys zł. Ta część byłaby w połowie umorzona przez bank.
Zobacz: Dr hab. Rafał Chwedoruk w WIĘC JAK? Frankowicze zagłosują na PO
Czyli zamiast jednego, dłużnik miałby do spłacenia dwa osobne kredyty. Ale pozbędzie się zadłużenia w nieprzewidywalnym franku.
Czy banki zgodzą się na propozycję KNF? Na razie prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz (60 l.) nie powiedział zdecydowanego "nie". Ale dał do zrozumienia, że wolałby inne rozwiązania. - Koszty powinny być rozłożone nie tylko na banki i kredytobiorców, ale także na NBP, rząd i Bankowy Fundusz Gwarancyjny - ogłosił.
Pomysł nie spodobał się też frankowiczom ze stowarzyszenia Pro Futuris. Jego szef Tomasz Sadlik uznał, że pomysl KNF to "koło ratunkowe dla banków". Eskperci też są sceptyczni. - Suma rat obu kredytów może być wyższa niż obecnie z jednego. Przyczyni się do tego oprocentowanie kredytów w złotych i marże - tłumaczy nam Mikołaj Fidzieński, doradca finansowy z firmy Comperia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail