"Super Express": - Wczoraj amerykańskie media poinformowały, że w Polsce i w Czechach nie powstanie amerykańska tarcza antyrakietowa. Jak pan to skomentuje?
Oleś Donij: - Jest to kolejny sukces agresywnej polityki Rosji, która nie chce rozszerzenia amerykańskich wpływów w krajach byłego bloku wschodniego i w byłych sowieckich republikach.
- I przyznaje to oficjalnie.
- Do niedawna Rosja była zbyt słaba, aby stanowczo przeciwstawiać się akcesji części tych państw do NATO, jednak ostatnio zaktywizowała się na tym polu. Są już tego rezultaty. Zaliczyć do nich należy wywieranie nacisków na Polskę i Czechy w związku z możliwością uczestniczenia tych państw w budowie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
- Jednak to, że tarcza nie powstanie w Polsce i w Czechach nie wynika z woli polskiego i czeskiego rządu...
- Niemniej sukces Rosji na tym polu - to, że tarcza nie powstanie - zmotywuje ją do kontynuowania obecnej linii politycznej, tak jak motywowały ją poprzednie sukcesy. Ich rezultatem, jak również kolejnym sukcesem, stała się agresywna polityka wobec Gruzji. Brak reakcji Zachodu na poczynania Rosji w tym kraju - na wojnę zgotowaną Gruzinom i grabież dużej części ich terytorium - nie może nie niepokoić Ukrainy, przeciwko której Rosja prowadzi agresywną kampanię propagandową. Skoro Zachód zachowuje bierność, to zagrożenie zbrojnym konfliktem na Ukrainie jest coraz bardziej realne w czasie, gdy część rosyjskiej elity politycznej przestała nawet ukrywać, że rozważa rozbiór ukraińskiego terytorium. Jeżeli Sojusz Północnoatlantycki nie weźmie nas w obronę, ten scenariusz zostanie zrealizowany.
- Tarcza antyrakietowa miała chronić terytorium Stanów Zjednoczonych przed zagrożeniem ze strony Iranu. Podmiotem tej idei były te dwa państwa - geopolityczna interakcja między nimi. Wiele państw zdawało się zapominać o amerykańskich deklaracjach, które właśnie o tym mówiły: Polska i Czechy, które liczyły na zwiększenie swojego bezpieczeństwa, Ukraina i Gruzja widzące w tym szanse na przyjęcie, a przynajmniej zbliżenie do NATO oraz Rosja czująca zagrożenie bliskością amerykańskiej instalacji. Barack Obama twierdzi teraz, że na obecnym etapie Iran nie zagraża Stanom Zjednoczonym - i tylko dlatego tarcza nie powstanie. Poza tym Ameryka boryka się z kryzysem finansowym...
- Nie. Jest to wyraźne ustępstwo na rzecz Rosji. Nadmierna uległość wobec tego kraju przypomina sytuację z 1938 roku, kiedy Europa próbowała kupić pokój, handlując ziemiami Czechosłowacji. Miało to nasycić apetyt ówczesnych Niemiec, a w rezultacie tylko go podsyciło - kolejnym wydarzeniem był wybuch II wojny światowej. Stanom Zjednoczonym nie jest łatwo się przyznać, że rezygnacja z budowy tarczy antyrakietowej wiąże się z ustępstwem wobec Rosji. Obama nie przyzna się do tego, że słucha się Rosji. Czytelnikom "Super Expressu" zwrócę też uwagę na to, że nie mówi się o tym, że brak zgody na wejście Ukrainy i Gruzji do NATO jest związany z brakiem zgody ze strony Rosji.
- Przyczyną mają być wewnętrzne problemy tych państw.
- Zgoda. Tylko że te wewnętrzne problemy są prowokowane przez Rosję, która organizuje środowiska przeciwne zapewnieniu bezpieczeństwa tym państwom, próbuje aktywizować piątą kolumnę - ludzi nieuznających suwerenności tych krajów. I między innymi z tych powodów Ukraina i Gruzja nie mogą spełnić kryteriów wymaganych do przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Oleś Donij
Ukraiński politolog, wpływowy poseł do parlamentu Ukrainy
Najbardziej cieszą się czescy komuniści
"Super Express": - Wasz premier Jan Fischer potwierdził, że rozmawiał z prezydentem USA Obamą o rezygnacji z tarczy antyrakietowej w Czechach i Polsce. Jak zareagowała na to Praga?
Petruska Sustrova: - Najbardziej cieszą się komuniści, którzy od początku powtarzali, że to był wyraz antyrosyjskich fobii. Twierdzą, że Rosja jest dziś normalnym demokratycznym krajem i nie ma się kogo bać. Widocznie moja definicja "normalnego kraju" i demokracji jest wciąż inna niż komunistów, bo decyzję o wycofaniu się z tego projektu uważam za zagrożenie. I nie chodzi nawet o tarczę, ale o stacjonowanie u nas wojsk amerykańskich. Rosja jest dziś bardziej butna, a jej armia silniejsza niż jeszcze pięć lat temu. I w świetle takiego sąsiedztwa nasze kraje nigdy nie mogą się czuć bezpiecznie.
- Czescy politycy są jednak bardziej podzieleni w tej sprawie niż polscy.
- Niemal od początku zarysował się czytelny podział między lewicą i prawicą. Socjaldemokraci uważają, że decyzja Obamy to dobry sygnał, zgodny z nastawieniem większości opinii publicznej. Prawica jest oczywiście niezadowolona. Były premier Mirek Topolanek podkreślił, że Waszyngton potwierdził brak zainteresowania Europą Środkowo-Wschodnią. A to zły sygnał, niezależnie od tego, że tarcza nie była budowana przeciwko Moskwie. Decyzja o lokalizacji była jednak sygnałem zaangażowania także w tej części świata.
- Jak ta decyzja uzasadniana jest w Czechach?
- Dominuje przekonanie wyrażone przez Topolanka, że Obama chciał wykonać wobec Rosji jakiś gest.
- Gest dość "tani", gdyż administracja Obamy ze względu na kryzys szuka oszczędności. Między innymi kosztem tarczy.
- W Czechach pojawiły się bardzo ostre oskarżenia Obamy o tchórzostwo wobec Kremla, wyrażone przez szefa Sejmowej Komisji Obrony. Choć wielu ekspertów, w tym była minister obrony Parkanova uważa, że USA i NATO za jakiś czas i tak będą musieli wrócić do inwestycji w obronę przeciwrakietową.
- Czesi jako społeczeństwo niespecjalnie martwią się tą decyzją. Ich opór wobec tarczy był od początku większy niż w Polsce.
- Czeskie społeczeństwo, w przeciwieństwie np. do mediów, zawsze było mniej prozachodnie. Pojawiały się spontaniczne protesty i komitety "Nie Tarczy", które teraz triumfują. Niejednoznaczna była nawet opinia samego prezydenta Klausa. Co prawda nigdy nie wypowiedział się przeciwko tarczy, ale trudno go też zaliczyć do jej zwolenników. W przeciwieństwie do Vaclava Havla, który w tej inicjatywie widział zwiększenie bezpieczeństwa naszego kraju.
Petruska Sustrova
Czeska opozycjonistka, uczestniczka Karty 77, po 1989 r. polityk, publicystka i tłumaczka
Tarczy nie będzie, ale będą patrioty
"Super Express": - Dlaczego Amerykanie porzucili projekt budowy elementów systemu antyrakietowego w Polsce i w Czechach?
Grzegorz Dolniak: - Tarcza antyrakietowa nie była pomysłem polskim, lecz amerykańskim, jako istotny element systemu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Po prostu wyraziliśmy gotowość, aby gościć u siebie amerykańskich żołnierzy i część tej instalacji.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski, tarcza nie poprawiała w decydującym stopniu naszego położenia. Miała ona przechwytywać z terytorium Polski rakiety balistyczne skierowane na cele położone na terytorium USA. Inaczej ma się rzecz z rakietami typu Patriot. Te mają likwidować pociski skierowane na obiekty położone na terenie naszego państwa. Wiele wskazuje na to, że patrioty będą w Polsce. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby przebywali wówczas w Polsce żołnierze amerykańscy. Jestem przekonany, że zacieśnimy również współpracę z USA w polityce wojskowej, choćby ze względu na nasze zaangażowanie w Afganistanie.
- Czy decyzja Obamy jest częścią planu poprawy stosunków z Rosją?
- I tak, i nie. Być może Amerykanie chcą wciągnąć Rosję w szeroko pojętą koalicję antyterrorystyczną i dostrzegli możliwość takiej współpracy bez potrzeby budowy systemu obrony w pierwotnie zakładanym kształcie. Z drugiej strony, Amerykanie nie musieli się oglądać na Rosję. Oni zawsze priorytetowo traktowali bezpieczeństwo swojego państwa i swoich obywateli, a wypadki z 11 września 2001 roku umocniły ich w takim przekonaniu. Nie wierzę więc, by ceną ocieplenia stosunków z Rosją miałoby być potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa USA.
Grzegorz Dolniak
Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO, członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej