Gwizdy i okrzyki, przepychanki! - "Hańba", "Zdrajca won pod Kreml", "Morderca, morderca" oraz "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" - to tylko niewielka część haseł z transparentów i okrzyków, jakie pojawiły się na pogrzebie Wojciecha Jaruzelskiego 30 maja na warszawskich Powązkach. Barbara Jaruzelska była tego dnia na mszy w kościele. Na cmentarzu już nie towarzyszyła mężowi w ostatniej drodze.
- Ledwo chodzę, ale poza tym nie zniosłabym tych okrzyków, tego chamstwa - mówi nam.
- Prawda. Chciałam się rozwieść z mężem. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego w tak bezczelny i chamski sposób potraktowano go na pogrzebie. Te gwizdy, okrzyki, wulgarne wyzwiska... Jak można na cmentarzu tak skandalicznie się zachowywać! To nie do pomyślenia - stwierdza oburzona Barbara Jaruzelska.
Zobacz: Barbara Jaruzelska wyznaje jak umierał generał: "Przechodził męczarnie i tortury"
I mówi, że nie chce mieszkać w kraju, gdzie nienawiść sięga tak wielkich rozmiarów. - Nie akceptuję takiej Polski. Chciałabym stąd wyjechać - dodaje żona twórcy stanu wojennego. I stwierdza jednoznacznie. - Jak tylko lepiej się poczuję, jak mi się poprawi i będę mogła sprawniej się poruszać, to wyjadę natychmiast za granicę - informuje w pierwszym wywiadzie po śmierci męża. Co będzie robiła za granicą? - Dostałam propozycję napisania książki. O mnie, o generale, o naszym wspólnym życiu. Przecież przeżyliśmy razem aż 53 lata - informuje. Wdowa po generale na razie musi jednak odpoczywać i leżeć w łóżku, bo przeszła całkiem niedawno operację biodra. Ledwo chodzi! Opiekuje się nią jej była studentka. Sprząta, gotuje i robi zakupy dla pani Barbary.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail