Od grudnia zeszłego roku życie generała upływa głównie w szpitalu. Kolejne badania, kolejna dawka chemii. W międzyczasie krótki odpoczynek w domu. Po to głównie, by nabrać sił przed kolejną wizytą w szpitalu.
Generał przestał czytać, nie robi notatek, jak miał to w zwyczaju przez ostatnie lata. Krótkie wakacje na Mazurach przeleżał w łóżku, taki był osłabiony. - Chłoniak plus chemioterapia dla 88-letniego mężczyzny to straszne połączenie. Potrafi skutecznie odebrać wszelkie siły człowiekowi - mówi Barbara Jaruzelska.
To na nią spadł ciężar opieki nad chorym mężem. W domu byłego prezydenta nie ma bowiem żadnej pomocy domowej. - Nigdy nie mieliśmy służącej. Nigdy nie próbowałam żyć ponad stan. Nie puszyłam się - dopowiada pani Barbara. Codziennie więc sama robi zakupy, rozmawia z lekarzami, opiekuje się mężem w domu, gotuje, zawozi posiłki do szpitala, karmi generała, szuka leków w aptece, sprząta dom. I w tej krzątaninie ma jeszcze czas na czytanie.
Skąd u niej tyle sił?
- Całe życie pracowałam i nie miałam czasu, żeby się rozleniwić - odpowiada, śmiejąc się głośno. Po chwili dodaje już poważniejszym i cichszym głosem: - Tak naprawdę czuję się średnio... naprawdę nie najlepiej. W ostatnim czasie widzę w szpitalu, jak cierpią ludzie. Jednego dnia widzę kogoś na korytarzu, innego dnia tego kogoś już nie ma. Umarł. My też jesteśmy z mężem już w takim wieku, że chcielibyśmy spokojnie umrzeć.