Kiedyś jeździł tylko BMW. Miał najnowocześniejsze w Polsce studio nagrań, w którym pojawiała się legendarna grupa Dżem. Nazywany śląskim baronem paliwowym Henryk M. (56 l.), według prokuratury główny bohater jednej z największych w Polsce afer związanych z handlem paliwami, wyszedł po pięciu latach aresztu na wolność. Teraz zamierza szukać pracy.
- Straciłem wszystko, co miałem. Dom, majątek, rodzinę. Zostałem sam. Teraz zaczynam wszystko od zera. Z zawodu jestem tokarzem. Wezmę gazetę z ogłoszeniami pracy, to może coś znajdę - mówił Henryk M. zaraz po wyjściu z katowickiego Aresztu Śledczego. - Ale najpierw muszę trochę odpocząć, zaczerpnąć z życia. W więzieniu lekko nie jest - przekonywał.
Uczciwie się nie dało
Henryk M. trafił za kratki prawie pięć lat temu. Prokuratura oskarżyła go o założenie i kierowanie mafią paliwową, udział w praniu brudnych pieniędzy i oszustwa podatkowe. Z wyliczeń śledczych wynika, że Skarb Państwa stracił na działalności Henryka M. i jego ludzi grubo ponad 400 mln zł. Henryk M. tłumaczy, że w Polsce... uczciwie zarobić się nie dało.
- Wiem, że jestem winny i czuję się winny. Ale nie rozumiem, jak w państwie prawa można więzić człowieka przez 5 lat i go nie skazać - podkreśla Henryk M. - Nawet w głębokiej Rosji czy Azerbejdżanie, to by nie przeszło. Przecież nikogo nie zabiłem, ani nie zgwałciłem - dodaje.
Prokuratura chciała, by Henryk M. nadal pozostawał w areszcie. Nie zgodził się jednak na to Sąd Apelacyjny. Paliwowy baron ma policyjny dozór, nie może też opuszczać kraju.
Włosy do pasa
Znany z wystawnego trybu życia, jeden z najbogatszych mieszkańców regionu bogacza w niczym już nie przypomina. Z aresztu wyszedł, trzymając w ręce dużą ceratową torbę w kratę. W cienkiej kurteczce, wytartych dżinsach i spiętych w koński ogon siwiejących włosach do pasa sprawiał raczej wrażenie kloszarda.
Henryk M. zapowiada, że na proces będzie czekał u swojego kuzyna. Ma już u niego przygotowany niewielki pokój.
- Zawsze lepsze to niż cela - podkreśla baron paliwowy.
Henrykowi M. grozi 10 lat więzienia. Choć akt oskarżenia w jego sprawie jest gotowy od półtora roku, wciąż nie wiadomo, kiedy ruszy proces. Być może wyjaśni się to 22 września, bo na ten dzień zaplanowano organizacyjne posiedzenie sądu.
Najdłużej w Polsce
Tymczasem obrońca Henryka M. złożył do Trybunału w Strasburgu skargę na opieszałość postępowania. Śląski baron był bowiem jedną z najdłużej tymczasowo aresztowanych osób w Polsce. Teraz spodziewa się zadośćuczynienia. Prokuratura zapowiada natomiast zaskarżenie decyzji o zwolnieniu go z aresztu.