W Gruszewie matki od najmłodszych lat uczą swoje dzieci, by nie podchodziły nawet do wyrastającego na dwa metry barszczu. Uczą, jak go rozpoznawać i przestrzegają, by w żadnym wypadku go nie dotykać, nie próbować jeść.
- Nie mamy wyjścia. Ten chwast jest wszędzie. Dosłownie jeden przy drugim rośnie przy ścieżce rowerowej, z której korzystają nasze dzieci - mówi Agnieszka Zielińska-Maciąg (34 l.).
- Boję się o mojego synka Antosia. Nie spuszczam go z oczu. Widziałam u innych poparzenia na skórze. Nie chcę, by chłopiec cierpiał i miał blizny na całe życie.
We wsi są też tacy, którzy bliskiego kontaktu z barszczem nigdy nie zapomną. Tak jak Edward Piasecki (56 l.). - Ten chwast wlazł do mojego ogródka. Chciałem go skosić. Kiedy dobrałem się do barszczu, poleciały z niego soki, prosto na moje ręce. Plamy po poparzeniu zostaną mi już do końca życia...
Czy jest jakiś ratunek dla zrozpaczonych ludzi? Biolog Grażyna Zybert rozkłada ręce.
- Bez wojska sobie nie poradzą - mówi. - Zrobiłam kiedyś eksperyment. Wyrwałam z korzeniami młody barszcz Sosnowskiego i u siebie w ogródku próbowałam go zlikwidować. Niszczyłam go najsilniejszymi preparatami chemicznymi. Marniał, ale po pewnym czasie puszczał zielone liście.
Maciej Niechciał, wójt gminy Białogard, w której leży Gruszewo, zapewnia, że robi, co może, by barszcz wytępić, ale to nie takie proste. - Grunty, na których rośnie roślina, mają różnych właścicieli i dotarcie do nich jest często kłopotliwe, dlatego tak trudno nam jest wytępić ten chwast - wyjaśnia
BARSZCZ SOSNOWSKIEGO jest niezniszczalny
Barszcz Sosnowskiego przywieziony do Polski z Kaukazu w połowie ubiegłego wieku miał być idealną rośliną pastewną wykorzystywaną w produkcji paszy dla bydła.
Tani, rosnący w szybkim tempie, łatwy w uprawie. Niestety, szybko też okazało się, że sprowadzenie barszczu to ogromna pomyłka. Zetknięcie soku rośliny ze skórą powodowało oparzenia, do tego w upale barszcz wytwarza olejek, którego zapach doprowadzał do zawrotów głowy.
Roślina jest też niemożliwa do wytępienia, rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie, a tam gdzie jest, powoduje degradację środowiska, ograniczając innym roślinom dostęp do tlenu.